Śmierć Romana to wielka strata

2013-02-18 14:29

Szok, niedowierzanie i ból... To czuje wielu Polaków z metropolii nowojorskiej, na których spadła nagła wiadomość o śmierci Romana Stuarta (†43 l.) – lubianego i popularnego fryzjera, który przez wiele lat strzygł na Greenpoincie. Jego rodzina, znajomi, klienci i współpracownicy nie mogą uwierzyć, że Romana nie ma wśród nas...

Wszyscy wspominają go jako dobrego, wrażliwego człowieka kochającego bliskich, którzy pozostali w Polsce. Zgodnie przyznają, że jego śmierć to wielka strata.

– Był uczuciowy i niezwykle wrażliwy. Bezinteresownie pomocny, nigdy nie oczekiwał niczego w zamian. Miał 5 lat, jak odszedł tata, i mama sama go wychowywała. Był z nią bardzo związany emocjonalnie. Roman był również bardzo skryty, nigdy nie mówił o swoich problemach. Dopiero teraz dowiadujemy się o wielu rzeczach. Wiem, że bardzo za nami tęsknił i chciał wrócić do Polski, ale nie było go stać finansowo. Gdybyśmy o tym wiedzieli, to sami zrobilibyśmy wszystko, aby go ściągnąć – mówi „Super Expressowi” Ania Zimniak, starsza siostra Romana.

Nieszczęśliwy wypadek...


Wiadomość o nagłej śmierci Romana, którego zwłoki odkryto w piątek rano w łazience w wynajmowanym przez niego mieszkaniu na East Village, z prędkością światła obiegła polską dzielnicę i wywołała liczne komentarze.

Wiadomo, że Roman ostatni raz w pracy był pod koniec stycznia. Jeden z jego znajomych odwiedził go w domu 1 lutego. Po tej dacie nikt już z nim nie rozmawiał. Do tragedii doszło więc najprawdopodobniej w ciągu kilku następnych dni.

Jak ustalił „Super Express”, przeprowadzono już autopsję, jednak jej wyniki nie są znane. Policja nie podejrzewa udziału osób trzecich. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mieszkanie fryzjera było zamknięte od środka, a z pomieszczenia nie zginęły żadne wartościowe rzeczy, takie jak portfel czy komputer. Na ciele denata nie znaleziono żadnych podejrzanych śladów. Całe zdarzenie było najprawdopodobniej nieszczęśliwym wypadkiem i Roman zmarł po tym, jak upadając w łazience, uderzył się w głowę.

Wielka strata

Ci, którzy znali Romana, nie mogą otrząsnąć się ze smutku po stracie. – Roman pracował u mnie trzy lata. To było jedno z pierwszych miejsc po przyjeździe do USA. Roman to była historia Greenpointu, ogromna indywidualność. Z jednej strony trochę szalony, a z drugiej zawsze uśmiechnięty i otwarty na ludzi. Klientki go ubóstwiały. Ubierał się stylowo i ze smakiem, potrafił rozmawiać o modzie godzinami. Miał ogromny talent, ale przede wszystkim był fajnym kolegą, wrażliwym na krzywdę innych. Jestem porażona i zaskoczona jego śmiercią. Mimo że nie pracował u mnie od wielu lat, cały czas utrzymywaliśmy kontakt. Ostatni raz widziałam go na Greenpoincie miesiąc temu. Był wtedy uśmiechnięty i pełen energii, nic nie wskazywało, że może się stać tragedia – wspomina Grażyna Głowacka, właścicielka Beauty Shine.

Śmierć Romana mocno wstrząsnęła Anką z Queen-su, która przez wiele lat strzygła się tylko u niego. – Nie umiem znaleźć słów, by opisać to, jak się czuję, bo ciągle nie mogę uwierzyć – a wręcz nie chcę – w to, że Romana już nie ma. On niesamowicie mi pomógł, kiedy przyjechałam do Stanów. Byłam po nieudanym związku, zraniona i przebywanie z Romanem – jego entuzjazm, wieczny uśmiech, podejście do życia i sposób bycia – pozwoliło mi wyjść z emocjonalnego dołka i otworzyć się na nowy związek. Ta śmierć to wielka strata – mówi Anka. – A najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że kilka dni temu pomyślałam, że muszę zadzwonić do Romana...

– Wiadomość o śmierci Romana odebrała nam nie tylko wyjątkowo uzdolnionego fryzjera, ale przede wszystkim przyjaciela domu i bliską nam osobę. Dla nas był wyjątkową osobą, człowiekiem szczególnym, wrażliwym na ból i zawsze chętnym do pomocy innym. Bardzo przeżywał życie z dala od bliskich, a szczególnie mocno związany był z matką. Jako fryzjer był niesamowity, z niczego potrafił skomponować wspaniałą fryzurę. Śledził najnowsze trendy mody w Europie, dodawał do tego swój talent i wykorzystywał to wszystko w swojej pracy. Był doskonały w tym, co robił. Ciężko nam dojść do siebie, po tym, co się stało – przyznaje Ewa H., wieloletnia przyjaciółka.

Odszedł mistrz

– To nie był fryzjer, tylko artysta. Niesamowity człowiek, który znacznie wyrastał poza cały ten Greenpoint. Bardzo inteligentny, można było porozmawiać z nim na każdy temat. Tak jak i ja uwielbiał Madonnę. To najlepszy fryzjer, u jakiego w życiu się strzygłam. Nie wiem, gdzie teraz będę chodzić, i nawet nie chce mi się o tym myśleć. Całym sercem jestem z rodziną Romana, o której zawsze wypowiadał się z dużym ciepłem i szacunkiem – mówi Magda, wieloletnia klientka.

W Polsce Roman pozostawił schorowaną starszą matkę, dwie siostry i brata. Ciało Romana zostanie najprawdopodobniej skremowane i po uroczystościach pogrzebowych przesłane do Polski. Swoje wsparcie zadeklarował już Arthur’s Funeral Home na Greenpoincie. Termin i szczegóły pogrzebu będą znane w poniedziałek.

Przypominamy, że pieniądze na pomoc dla Romana można wpłacać na specjalne konto w Polsko – Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej. Jego numer to: 1205832 (z dopiskiem ROMAN STUART). Natomiast czeki można wystawiać na „Polish American Community Services FBO Roman Stuart” i przesyłać na adres:
PAX
5 Sutton Street Suite. 1F,
Brooklyn, NY 11222.



Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki