Jego obrońcy do ostatniej minuty walczyli przed sądem federalnym na Florydzie o ułaskawienie. Argumentowali, że niedawno wprowadzona zmiana składu chemicznego trucizny wstrzykiwanej podczas egzekucji stanowi pogwałcenie praw obywatelskich Pardo.
Jak podaje NBC News, skazany na śmierć ostatnie godziny życia spędził w gronie rodziny i przyjaciół. - Spotkał się również z kapelanem więziennym i katolickim biskupem - powiedziała Ann Howard, rzeczniczka Departamentu Więziennictwa na Florydzie.
Na ostatni posiłek zażyczył sobie danie z kuchni kubańskiej; pieczone kawałki wieprzowiny, biały ryż i czerwoną fasolę oraz awokado. Na deser dostał ciasto z dyni i kubańską kawę.
Pardo został w 1988 roku skazany na śmierć za dziewięć morderstw z premedytacją. Wstąpił do drogówki policji stanowej na Florydzie pod koniec lat 70, po odsłużeniu kilku lat w marynarce wojennej i korpusie piechoty morskiej. Z pracy został wyrzucony w 1979 roku za fałszowanie mandatów. Przyjęła go policja lokalna w mieście Sweetwater, która następnie zwolniła go w 1985 roku za składanie fałszywych zeznań w sprawie korupcyjnej. Obrońcy dowodzą, że stres wynikający z utraty pracy, połączony z nieznaną, niezdiagnozowaną chorobą, zmienił go w kogoś "kim nie jest" - mordercę.
Mężczyzna, zamiast strzec i przestrzegać prawa w ciągu trzech miesięcy w 1986 roku dokonał serii napadów, zabijając sześciu mężczyzn i trzy kobiety. Podczas procesu Pardo przyznał się do zamordowania 9 osób. Sędziemu opowiadał, że jest mścicielem, który próbuje uleczyć społeczeństwo z zarazy.