To co polscy turyści zastali na miejscu katastrofy tupolewa było ziszczeniem ich najgorszych koszmarów. Uczestnicy wycieczki znaleźli dokumenty pasażerów prezydenckiego samolotu, paszporty, zdjęcia, fragmenty wraku maszyny. Te wstrząsające odkrycia zbulwersowały ambasadę RP w Moskwie do tego stopnia, że natychmiast interweniowała u rosyjskich władz i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Od środowego ranka na miejsce tragedii wkroczyli milicjanci, którzy patrolują smoleński las i przeganiają wszystkich zbieraczy „pamiątek” z TU-154 M. Reporter rmf fm donosi, że mundurowi pełnią dyżury także w nocy.
Według Polskiego Radia w nieoznakowanym radiowozie siedzą dwaj milicjanci, którzy nie godzą się na wywiady, ale zapewniają, że już nikt nie zabierze żadnej części rozbitego samolotu. W Smoleńsku jest także przedstawiciel konsulatu. Ma rozmawiać z przedstawicielami obwodu smoleńskiego na temat lepszej ochrony miejsca katastrofy.
Ogrodzenie całego terenu nie wchodzi w grę, bo przy pasie startowym lotniska Siewiernyj przebiega główna wylotówka ze Smoleńska, która prowadzi do autostrady. Ambasadorzy będą się starać o zwiększenie liczby patroli.