Splamione krwią ofiar katastrofy z 10 kwietnia kryją się gdzieś pod powierzchnią ziemi czy trafiły w niepowołane ręce? Jak ustaliła „Rzeczpospolita” do tej pory nie udało się odnaleźć 46 monet NBP, które do Katynia wiózł prezes banku Sławomir Skrzypek. Na miejscu tragedii rosyjscy śledczy i wojskowi znaleźli tylko 114 ze 160 monet. Co się stało z resztą? Najprawdopodobniej wciąż są gdzieś na polanie gdzie roztrzaskał się prezydencki samolot.
Przeczytaj koniecznie: Hieny! Rosyjscy komandosi okradli ofiarę tragedii pod Smoleńskiem, Andrzeja Przewoźnika
Gazeta donosi, że monety zostały wyemitowane w związku z 70. rocznicą zbrodni katyńskiej. Prezes Skrzypek trzymał je w dwóch czarnych torbach, były pogrupowane w 80 kompletów. Każdy zawierał 10-złotową monetę srebrną i 2-złotową ze stopu m.in. miedzi. Kto miał dostać pamiątkowe monety?
Szef NBP miał przekazać monety m.in. Lechowi i Marii Kaczyńskim, prezydentowi Ryszardowi Kaczorowskiemu i ambasadorowi RP w Moskwie Jerzemu Bahrowi podczas spotkania z Polonią w filharmonii w Smoleńsku, które planowano na 10 kwietnia.
Prokuratura wojskowa nic nie wie na temat zaginionych monet. Te, które się odnalazły wróciły do banku. Jeden komplet dostała wdowa po Sławomirze Skrzypku, Dorota Skrzypek. „Rz” sugeruje, że prezes NBP mógł wręczać monety już podczas lotu do Smoleńska, bo znaleziono je wśród szczątków samolotu. Pudełka, w które były zapakowane uległy zniszczeniu kiedy maszyna uderzyła w ziemię. Zachowały się tylko dwa i one trafiły z powrotem do NBP.
Czy w przypadku zaginionych monet można mówić o kradzieży?
Patrz też: Smoleńsk: Szczygle po śmierci ukradli zegarek
- Każda z tych monet ma dziś ogromną wartość symboliczną – dosłownie i w przenośni pokryta jest krwią. Ale ich zaginięcia nie traktowałbym jako powodu do zgrzytu między Polską a Rosją. Podczas katastrofy o takiej skali mogły po prostu zaginąć – zapewnia „Rz” poseł PO Jarosław Gowin.
Być może monety odnajdą archeolodzy z Polski, którzy przeczesują miejsce tragedii.