Czy można spaść z wysokości dwudziestu metrów na ostre skały i przeżyć, a potem wyzdrowieć i chodzić niby nigdy nic? Przypadek tej Brytyjki udowodnił, że jak najbardziej tak! Rebekah Crawford (37 l.) podczas nadmorskiego spaceru w Kornwalii nagle skręciła kostkę. To sprawiło, że straciła równowagę i... runęła w dół klifu. "Pomyślałam - Boże, moja siostra nie żyje" - opowiada dziś siostra Rebeki. Ale stał się cud. Zdawało się, że nie ma żadnych szans na ocalenie kobiety, ale kiedy na miejsce przybyła ekipa ratunkowa, okazało się, że Rebekah Crawford żyje, oddycha i w dodatku nic bardzo poważnego jej się nie stało.
NIE PRZEGAP: Książę Harry jest chory psychicznie?! Rodzina królewska cenzuruje program w telewizji
Owszem, miała obrażenia głowy, choć bez krwawienia wewnętrznego, miała też uszkodzony kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Jednak życiu kobiety nic nie zagrażało. Nie wymagała nawet operacji. Spędziła w szpitalu parę tygodni, po paru kolejnych przestała chodzić z balkonikiem. Wyzdrowiała! - Początkowo nie zdawałam sobie sprawy z tego, z jakiej wysokości spadłam, słyszałam huk, uderzyłam głową w skały. Czułam ból całego ciała. Pamiętam helikopter i ekipę ratunkową, byli wspaniali, uratowali mnie - opowiada dziś Rebeka. - Dziękuję Bogu za ten dzień. Gdyby upadła kawałeczek dalej, runęłabym w jeszcze większą przepaść - dodaje.