Włoskie media poinformowały, że 50-latka w piątkowe przedpołudnie wyszła ze swojego mieszkania w budynku w centrum miasta i wsiadła do windy, by zawieźć do piwnicy skrzynkę wina. Jako, że miało jej to zająć chwilę, nie wzięła ze sobą telefonu komórkowego. Tymczasem winda w trakcie trasy nagle się zatrzymała między piętrami. Niestety, z racji na swój wiek, winda nie posiadała żadnego guzika alarmowego, przez co kobiecie pozostał tylko krzyk. Nikt go jednak nie usłyszał, ponieważ, jak się okazało, była sama w kamienicy.
Dopiero córka kobiety, zaalarmowana faktem, że jej matka nie odbiera telefonu, pojechała do niej i odkryła, że kobieta jest od ponad doby uwięziona w windzie. Wezwała wówczas pomoc. Przybyli na miejsce strażacy uwolnili wycieńczoną kobietę, która poinformowała swoich wybawców, że przeżyła w upale (na zewnątrz było ok. 40 stopni Celsjusza), bo wypiła trochę wina, jakie miała ze sobą. To uratowało ją przed odwodnieniem.
Trzeba przyznać, że powiedzenie, jakoby "wszystkie skarby świata nie są tyle warte, co w odpowiedniej chwili kieliszek najlepszego wina" było bardziej akuratne.