Spotkanie Polonia Soccer Club z Januszem Sybisem

2012-02-26 17:39

Ulubieniec kibiców Śląska Wrocław, wielokrotny reprezentant Polski Janusz Sybis, spotkał się z działaczami i zawodnikami nowojorskiego Polonia Soccer Club. Na uroczystej kolacji w Amber Steak House na Greenpoincie można było porozmawiać ze słynnym piłkarzem, który z niekrytym wzruszeniem opowiadał historie ze swojej długoletniej kariery piłkarskiej.  

 

Urodzony 10 października 1952 roku w Częstochowie, do 1983 roku Sybis grał w Śląsku Wrocław, gdzie wystąpił w 591 meczach ligowych i pucharowych. Pod wrocławskim sztandarem zdobył Puchar Polski (1976), a rok później mistrzostwo Polski. Kraj reprezentował 18 razy – strzelił 2 gole w meczach z Włochami, a później Jugosławią. Od 1983 r. Sybis grał w USA, w amerykańskiej lidze futbolu halowego w zespole Spirit Pittsburg. Po 5 latach przeniósł się do Dallas, a w 1988 roku wrócił do Polski, gdzie obecnie zajmuje się szkoleniem młodzieży Śląska. I to właśnie jego rola szkoleniowca wzbudzała na spotkaniu w Amber najwięcej zainteresowania.
Najwierniejszym fanom Sybis podarował wydaną w listopadzie ubiegłego roku biografię zatytuowaną: „Idol”, na której chętnie składał autografy.
Książka zawiera dużo unikatowych zdjęć z prywatnego archiwum piłkarza, wiele zwierzeń sportowych („Miałem być żużlowcem”), wyznań osobistych („Podglądałem dziewczyny”) oraz historii z życia prywatnego („Ślub w Las Vegas”).
Na kartach książki autor wymienia takie nazwiska, jak Władysław Żmuda, Wojciech Jaruzelski, Andrzej Strejlau czy Jan Tomaszewski.
Ten ostatni, który był bramkarzem Śląska w latach 60., pisze o Sybisie:
„Można powiedzieć, że byłem orędownikiem wejścia Janusza Sybisa do pierwszego zespołu. Znaczyłem wtedy wiele i szkoleniowcy liczyli się z moim zdaniem. Janusz był naszym pupilkiem nie tylko ze względu na wzrost. Był niezwykle poukładanym piłkarzem, grzecznym i statecznym. Na początku, jak każdy junior, nosił za nami torby z piłkami, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Cieszył się, że trafił do pierwszej drużyny. Był zawodnikiem niezwykle zaawansowanym technicznie, miał bardzo szybką nogę „z kolana”. Prezentował argentyński styl gry, dlatego gracze w Europie mieli z nim ogromne problemy. Ośmieszał bramkarzy, bo miał nieprzewidywalne zwody i strzały. Często zostawałem z nim po treningach. Strzelał mi rzuty karne, ale umawialiśmy się, że na pięć musi wykorzystać wszystkie. Przegrany niósł zwycięzcę na plecach do szatni, więc – jeśli przegrałem – to pół biedy, bo Sybisa można było unieść na jednej ręce. Gorzej, jak Jasiu musiał dźwigać mnie, a często tak bywało. Imponował mi wtedy, bo z wypiekami na twarzy wpadał z kolosem Tomaszewskim na plecach do szatni…”.          Joanna Maj

 

Piłkarski  idol na  kolacji  na Greenpoincie. Ulubieniec kibiców Śląska Wrocław, wielokrotny reprezentant Polski Janusz Sybis, spotkał się z działaczami i zawodnikami nowojorskiego Polonia Soccer Club. Na uroczystej kolacji w Amber Steak House na Greenpoincie można było porozmawiać ze słynnym piłkarzem, który z niekrytym wzruszeniem opowiadał historie ze swojej długoletniej kariery piłkarskiej.

 

 

Urodzony 10 października 1952 roku w Częstochowie, do 1983 roku Sybis grał w Śląsku Wrocław, gdzie wystąpił w 591 meczach ligowych i pucharowych. Pod wrocławskim sztandarem zdobył Puchar Polski (1976), a rok później mistrzostwo Polski. Kraj reprezentował 18 razy – strzelił 2 gole w meczach z Włochami, a później Jugosławią.

Od 1983 r. Sybis grał w USA, w amerykańskiej lidze futbolu halowego w zespole Spirit Pittsburg. Po 5 latach przeniósł się do Dallas, a w 1988 roku wrócił do Polski, gdzie obecnie zajmuje się szkoleniem młodzieży Śląska. I to właśnie jego rola szkoleniowca wzbudzała na spotkaniu w Amber najwięcej zainteresowania.


Najwierniejszym fanom Sybis podarował wydaną w listopadzie ubiegłego roku biografię zatytuowaną: „Idol”, na której chętnie składał autografy.
Książka zawiera dużo unikatowych zdjęć z prywatnego archiwum piłkarza, wiele zwierzeń sportowych („Miałem być żużlowcem”), wyznań osobistych („Podglądałem dziewczyny”) oraz historii z życia prywatnego („Ślub w Las Vegas”).


Na kartach książki autor wymienia takie nazwiska, jak Władysław Żmuda, Wojciech Jaruzelski, Andrzej Strejlau czy Jan Tomaszewski.
Ten ostatni, który był bramkarzem Śląska w latach 60., pisze o Sybisie:
„Można powiedzieć, że byłem orędownikiem wejścia Janusza Sybisa do pierwszego zespołu. Znaczyłem wtedy wiele i szkoleniowcy liczyli się z moim zdaniem. Janusz był naszym pupilkiem nie tylko ze względu na wzrost. Był niezwykle poukładanym piłkarzem, grzecznym i statecznym. Na początku, jak każdy junior, nosił za nami torby z piłkami, ale kompletnie mu to nie przeszkadzało. Cieszył się, że trafił do pierwszej drużyny. Był zawodnikiem niezwykle zaawansowanym technicznie, miał bardzo szybką nogę „z kolana”. Prezentował argentyński styl gry, dlatego gracze w Europie mieli z nim ogromne problemy. Ośmieszał bramkarzy, bo miał nieprzewidywalne zwody i strzały. Często zostawałem z nim po treningach. Strzelał mi rzuty karne, ale umawialiśmy się, że na pięć musi wykorzystać wszystkie. Przegrany niósł zwycięzcę na plecach do szatni, więc – jeśli przegrałem – to pół biedy, bo Sybisa można było unieść na jednej ręce. Gorzej, jak Jasiu musiał dźwigać mnie, a często tak bywało. Imponował mi wtedy, bo z wypiekami na twarzy wpadał z kolosem Tomaszewskim na plecach do szatni…”.

Joanna Maj

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki