Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że wszystkie osoby, które zostały ranne, odniosły obrażenia od rykoszetów strzałów oddanych przez dwóch oficerów policji: Craiga Matthewsa (39 l.) i Roberta Sinisthaja (49 l.), którzy wystrzelili 16 pocisków. Johnson wystrzelił w sumie pięć kul. Część z nich śmiertelnie raniła Stevena Ercolino (†41 l.).
Tragiczna strzelanina, jaka rozegrała się w samym centrum Manhattanu, żywcem przypominała sceny z filmu sensacyjnego. Jak donosi „New York Post”, Jeffrey Johnson – ubrany w jasny garnitur, z płócienną torbą na ramieniu – kilka minut po 9-tej w piątek rano ruszył w kierunku firmy Hazan Imports (znajdującej się na West 33rd St.), z której rok temu został zwolniony. Kiedy zobaczył idącego Ercolino, wyciągnął broń i wycelował... – Widziałam jak Jeff Johnson wyciąga broń i nagle zaczyna strzelać – relacjonowała roztrzęsiona Irene Timan, koleżanka obu mężczyzn, która szła z Ercolino. Zgodnie z tym, co donoszą agencje prasowe, mężczyźni nie przepadali za sobą – kiedy razem pracowali często między nimi dochodziło do konfliktów. Po oddaniu czterech strzałów, Johnson schował broń i wolnym krokiem odszedł...
Sceny jak z filmu
Idącego napastnika zauważyło dwóch pracowników budowlanych. Poszli za nim do 34rd St i tam poinformowali dwóch policjantów. – Johnson nie wykazywał żadnych oznak paniki, gdy zbliżał się do policjantów. Wiedział, że czeka go za chwilę śmierć – relacjonował John Sullivan (52 l.), świadek zdarzenia. Napastnik zdążył się tylko odwrócić w ich stronę z bronią w ręku. Policjanci długo się nie zastanawiając oddali strzały w kierunku Johnsona. Pierwszy funkcjonariusz wystrzelił łącznie dziewięć strzałów, a drugi siedem. Johnson zginął na miejscu. – Po tym co się stało każdy jest wstrząśnięty – powiedziała Sheryll Sarmiento (33 l.) pracownica jednego ze sklepów na West 33rd St. – Po usłyszeniu pierwszych strzałów wszyscy krzyczeli, żeby paść na ziemię – dodaje Marc Engel. – Ranni ludzie padali jak kaczki. Krew lała się po chodniku. Wyglądało to jak sceny rodem z „CSI” – dodaje Rebecca Fox (27 l.). Łącznie rannych zostało dziewięć osób. Nikomu z poszkodowanych nie zagraża niebezpieczeństwo.
Portret zabójcy
Policja ustaliła, że po utracie pracy każdy dzień Johnsona wyglądał tak samo. Co dzień wstawał, ubierał jasny garnitur i udawał się na przechadzkę. Często chodził do Central Park, ponieważ uwielbiał obserwować ptaki, namiętnie robił im zdjęcia.
Morderca mieszkał od 2009 r. w mieszkaniu na 214 E. 82nd St. – Każdego dnia mówił do mnie: „cześć Bill” i szedł do McDonalda. Tego tragicznego ranka wszystko było jak zawsze z tą jedną różnicą, że on już nie wrócił do mieszkania – opowiada Guillermo Suarez, dozorca domu, w którym mieszkał zabójca.
Z relacji sąsiadów wynika, że Johnson był bardzo samotny. – Mieszkanie dzielił tylko z kotem. Nigdy go nie widziałam w jakimś towarzystwie, zawsze był sam – powiedziała Gisela Castella, która w budynku mieszka od 1960 roku.