Stanley Bąk zemdlał podczas korzystania z prysznica w jednej z siłowni w Stamford, Connecticut. Karetka zabrała go do szpitala. Kiedy zjawiła się powiadomiona o zajściu rodzina, Stanley już nie żył. Przyczyną śmierci był prawdopodobnie rozległy zawał serca.
- Ojciec nie pił i nie palił, bardzo dbał o siebie - powiedziała "Super Expressowi" Marzena Tompkins, córka zmarłego. - Za kilka dni miał przyjechać do nas na urodziny wnuczki. Jesteśmy wszyscy w szoku.
Stanley przez blisko 30 lat przewoził swoją limuzyną największe gwiazdy polskiej muzyki i uczestniczył w ich trasach koncertowych po Stanach Zjednoczonych. Sam również często występował na scenie jako gitarzysta.
Zmarły miał 63 lata. Pozostawił dwoje dorosłych już dzieci - córkę Marzenę i syna Pawła - a także czworo wnucząt.