Miał płynąć do Gdyni, jak na razie stoi w porcie w Norwegii. Norweskie media informują, że w czwartek (5 grudnia) wieczorem frachtowiec Finlandia Seaways, transportujący pociski rakietowe NASAMS, przeznaczone do ochrony rzeszowskiego lotniska w Jasionce, podczas opuszczania portu kadłubem zahaczył o dno nabrzeża. Hanne Olafsen, rzeczniczka prasowa Dowództwa Operacyjnego Norweskich Sił Zbrojnych, przekazała w komunikacie, że "uzbrojenie znajdujące się na pokładzie statku nie zostało w żaden sposób uszkodzone. Nie ucierpiał również nikt z członków załogi, w tym osób obsługujących dostawę pocisków".
"Lotnisko w Rzeszowie jest bezpieczne"
"Zapewniamy, że polskie lotnisko w Rzeszowie pozostaje bezpieczne, a znajdujące się na miejscu jednostki NATO pozostaną w Jasionce tak długo, jak będzie to potrzebne. Oczywiście, że musimy liczyć się z opóźnieniami w dotarciu norweskiego sprzętu i obsługi, ale nie zajmie to więcej niż kilka dni" - powiedziała Olafsen w rozmowie z PAP.
Wojsko wkracza do akcji
Finlandia Seaways to cywilna jednostka. Norweskie wojsko wynajęło ją, żeby dostarczyć do Polski systemy przeciwlotnicze NASAMS. One, razem z samolotami F-35, miały chronić lotnisko wojskowe pod Rzeszowem. Jak podaje PAP, armator jest w trakcie organizowania transportu zastępczego. "Ponieważ do zdarzenia doszło bezpośrednio w porcie, armia nie przewiduje problemów z podmianą statku". Zdarzenie bada policja, natomiast wojsko ustanowiło wokół unieruchomionego statku strefę bezpieczeństwa.