Skutkiem braku protezy jest to, że dziecko pozbawione nogi, bo albo je straciło w bombardowaniu, albo trzeba było ją amputować, skazane jest na wegetację i uzależnione od pomocy innych. Szczególnie dotkliwy to stan w przypadku najmłodszych dzieci. Dzięki protezie mają szansę nie tylko powrócić do normalnego życia, lecz także funkcjonować samodzielnie na co dzień. Wyprodukowanie odpowiedniej protezy wymaga czasu i pieniędzy. W przypadku dorosłych wymiana zastępczej kończyny nie musi być częsta. W innej sytuacji są dzieci, które dorastają. Średnio po dwóch latach trzeba powtarzać cały proces: zmierzyć amputowaną kończynę, wykonać nowy lej na kikut, sprowadzić z Turcji brakujące elementy i dopasować najlepszą protezę, możliwą do wyprodukowania wewnątrz centrum ortopedycznego w Syrii. Siedmioletnia Sausan Ajam z Idlib. straciła lewą nogę w 2015 r., w bombardowaniu. Teraz mieszka w domu dziadków i (mimo przeszkód) chodzi do drugiej klasy szkoły podstawowej. I tak jest w tym względzie w lepszej sytuacji od 2 mln dzieci w wieku szkolnym, które do szkoły nie mogą uczęszczać. Susan chce zostać lekarzem. Dopasowana proteza pozwoli dostosować jej długość do zmieniającego się wzrostu dziewczynki, służąc jej przez cały okres dojrzewania, dzięki czemu może ziszczą się jej marzenia.
Jedna hydrauliczna proteza może kosztować 8 tys. zł. Syryjskich rodzin, pozbawionych możliwości zarobkowania, nie stać na taki zakup. Jedyną szansą na wykonanie protez i przewiezienie ich przez syryjską granicę jest międzynarodowa pomoc, w tym ta płynąca z Polski. – W Syrii zbieramy informacje o dzieciach, które czekają na protezy, tam też lekarze wykonują najważniejsze badania, dokonują pomiarów, żeby były one odpowiednio dostosowane. Same protezy powstają jednak zagranicą, ponieważ w Syrii nie istnieją ośrodki, które byłyby w stanie podjąć się stworzenia sprzętu ortopedycznego wysokiej jakości. Każda z nich musi być niezawodna, gotowa i łatwa w użyciu, żeby zapewnić dziecku całkowitą samodzielność – podkreśla Małgorzata Olasińska-Chart, dyrektorka programu pomocy humanitarnej Polskiej Misji Medycznej i koordynatorka misji dla Syrii.
– O syryjskich dzieciach już mówimy jako o straconym pokoleniu. Te, które są zdrowe, mogą chodzić do szkoły i pomagać rodzicom, mają namiastkę życia, które prowadziłyby w innym miejscu na świecie. Te, które straciły kończyny, są całkowicie zależne od pomocy domowników. Najczęściej ich życie ogranicza się do jednego pomieszczenia – nawet, jeżeli jakimś cudem znajdzie się wózek inwalidzki, to korzystanie z niego przy zniszczonej infrastrukturze jest zbyt wyczerpujące na siły kilkulatka – wyjaśnia przedstawicielka PMM.
Polska Misja Medyczna od 2016 r., współpracując z lokalnymi lekarzami z Humanitarian Message Organisation, dostarczyła już ponad 400 profesjonalnych protez i zapewniła rehabilitację osób, które straciły kończyny podczas wojny domowej. Teraz PMM potrzebuje zebrać 300 tys. zł w ciągu roku na sfinansowanie akcji #ZnowuChodzę. Wystarczy wpłacić datek w oficjalnej zbiórce...