Na początku tygodnia stewardesa samolotu lecącego z Houston w Teksasie do Nowego Jorku zmusiła pasażerkę Catalinę Robledo, aby wsadziła trzymaną pod siedzeniem torbę do schowka nad głową. Mimo że kobieta i jej córka - jak twierdzą - mówiły jej, że w torbie jest pies, stewardesa nie odpuściła i francuski buldog wabiący się Coquito wylądował w schowku. Niestety podróży do Nowego Jorku nie przeżył. Okazało się, że się udusił. Linie lotnicze przeprosiły za śmierć zwierzaka i tłumaczyły się, że stewardesa nie wiedziała, że w torbie jest pies. Rodzina twierdzi co innego.
Zaraz po tym tragicznym incydencie linie znów zaliczyły "psią wpadkę". Zamiast przetransportować dwa psy do Kansas, do czekającej na nie rodziny, odesłały je do... Japonii. W obu przypadkach zbulwersowane są nie tylko rodziny, ale i inni pasażerowie linii, którzy krytykują przewoźnika w mediach społecznościowych. Przedstawiciele United Airlines zapowiedzieli, że od kwietnia będą umieszczać specjale etykiety na torbach, w których transportowane są zwierzęta. Tymczasem prokuratorzy z Teksasu rozważają postawienie zarzutów w sprawie uśmiercenia psa.