Larry McKee trafił do więzienia w 1997 r., gdy ława przysięgłych uznała go winnym morderstwa drugiego stopnia i zastrzelenia 29-letniego Theodore'a Vance'a. Dochodzenie ekipy adwokatów McKee - Risy Gerson i Michaela Talassazana, wykazało jednak, że zastrzelony mężczyzna w ostatnich słowach mówił, że zabójcą był Latynos. Walczącym o uwolnienie McKee udało się dotrzeć do przesłuchiwanych wtedy przez policję świadków, którzy to potwierdzili. Podczas procesu informacja o Latynosie nigdy nie została ujawniona. McKee, który jest Afroamerykaninem, stał się najzwyczajniej kozłem ofiarnym. Skazano go na więzienie. W poniedziałek jego adwokaci przedstawili w sądzie wszystkie zebrane dowody i wezwali do wypuszczenia mężczyzny zza krat i oczyszczenia go z zarzutów. Sędzia Robert Torres przychylił się do wniosku. Decyzję z wielką radością przyjął nie tylko sam skazany, ale też obecni na sali sądowej rodzina i przyjaciele. - Mogę powiedzieć, że jestem bardzo usatysfakcjonowany. Ale nie jestem szczęśliwy, wiedząc, że oni od początku doskonale wiedzieli, że to nie byłem ja - powiedział McKee.
Stracił za kratami 20 lat życia
Mieszkaniec Bronksu Larry McKee (47 l.) został skazany za zbrodnię, której nie popełnił. Posłano go za kraty, mimo że świadkowie mówili, że prawdziwym mordercą jest ktoś inny. Mężczyzna od początku walczył o sprawiedliwość. Udało się, ale dopiero po dwóch dekadach.