Cała Francja żyła w tym tygodniu zaginięciem 20-letniej Justine Vayrac. Studentka zdecydowała się odreagować tydzień nauki i wybrać się sobotnim wieczorem na dyskotekę "La Charrette" w miasteczku Brive-la-Gaillarde. Jak donosił "Bild", statni raz widziana była w niedzielę koło 4:00 nad ranem w pobliżu klubu "w towarzystwie młodego mężczyzny". Niestety, w czwartkowy wieczór potwierdziły się czarne przypuszczenia. Francuska policja przyznała wówczas, że w lesie nieopodal odnalezione zostało jej ciało.
Co stało się z Justine?
Wiadomo już, że funkcjonariusze zatrzymali pracownika pobliskiej farmy krów Lucasa L. Co więcej, mężczyzna przyznał się już do zamordowania studentki i zakopania jej ciało w pobliskim lesie (co zrobił) korzystając z maszyny rolniczej.
21-latek usłyszał zarzut gwałtu i morderstwa. W czasie przesłuchania zeznał, że po dyskotece zabrał Justine do swojego mieszkania we wsi Beynat, gdzie uprawiali seks za zgodą dziewczyny. Potem między nimi miało dojść do kłótni i mężczyzna miał nieszczęśliwie uderzyć dziewczynę. Wersja ta nie pokrywa się jednak zanadto ze stanem zwłok studentki, ponieważ prokuratura oficjalnie podała, że kobieta miała dosłownie zmasakrowaną twarz.