37-letnia Veronica Youngblood na dziewięć dni przed straszliwą zbrodnią kupiła broń. W dniu, w którym postanowiła odebrać życie swoim córkom, podała im żelki ze środkiem usypiającym, aby - jak wynika z policyjnych akt - "dzieci nie przerwały jej tego, co miała zamiar zrobić". Kobieta najpierw zabiła młodszą córeczkę, 5-letnią Brooklyn. Mała zginęła na miejscu, od strzału w głowę. Starsza, 15-letnia Sharon, została postrzelona w klatkę piersiową i plecy. Ona nie zmarła od razu, zdążyła jeszcze wezwać policję i powiedzieć, że to mama pociągnęła za spust.
Horror w USA. Zabiła córki, by zemścić się na mężu
Gdy Sharon konała, jej matka zadzwoniła do byłego męża, Rona, by powiedzieć mu, że go nienawidzi i że właśnie zabiła dzieci. Mężczyzna planował wyprowadzić się z domu z młodszą z córek. Zabicie dziewczynek miało być zemstą. 15-latka zmarła w szpitalu, jej matka została zatrzymana przez policję. Jej obrońcy próbowali dowodzić, że 37-latka, była prostytutka, maltretowana i wykorzystywana seksualnie w dzieciństwie, była chora psychicznie. "Słyszała głosy, praktykowała południowoamerykańską religię, której wyznawcy wierzą, że mogą komunikować się ze zmarłymi, cierpiała z powodu stresu pourazowego" - mówił jej obrońca.
Matka zabiła dwoje dzieci. "Wyrachowana, mściwa"
Prokuratura nie przyjęła tego wyjaśnienia. "Ta osoba chce manipulować, ta osoba chce kłamać, wywołać chaos, wszystko dla osobistych korzyści. Youngblood jest złośliwa, samolubna, mściwa i wyrachowana. A jej działania wykraczają mocno poza chorobę psychiczną, depresję, zespół stresu pourazowego" - mówili zastępca prokuratora hrabstwa Fairfax, Kelsey Gill oraz prokurator Claiborne Richardson. Ława przysięgłych w jeden dzień uznała ją winną. Wymiar kary zostanie ogłoszony wkrótce.