Fariba Kakar została porwana, gdy w sierpniu razem z dziećmi jechała taksówką do Kabulu. W okolicy Ghazni taksówka została zatrzymana przez grupę rebeliantów. Po kilku dniach porywacze uwolnili taksówkarza i dzieci afgańskiej posłanki. Jednak los jej samej pozostawał jak dotąd nieznany.
Afgańskie władze uruchomiły system zarządzania kryzysowego, obowiązujący w przypadku uprowadzenia wysokiego rangą urzędnika państwowego. Podjęto także próby negocjacji z porywaczami, a w proces uwolnienia parlamentarzystki zaangażował się sam prezydent Afganistanu Hamid Karzaj - pisze portal polska-zbrojna.pl.
ZOBACZ: Żołnierze nie będą strzelali? - Oszczędności w polskiej armii
Jak pisze "Polska Zbrojna", ponieważ działania afgańskich służb nie przynosiły rezultatu, powstały dwa zespoły, które miały wesprzeć Afgańczyków. W skład jednego z nich weszli operatorzy z Jednostki Wojskowej GROM. Do wsparcia komandosów przydzielono zespół operacyjny Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
7 września dzięki działaniom negocjatorów, oficerów polskich i afgańskich wojsk oraz służb specjalnych, m.in. GROM-u, talibowie uwolnili zakładniczkę. Uwolniona posłanka trafiła do obozu GROM-u w bazie wojskowej Ghazni, gdzie stacjonują polscy żołnierze. Stamtąd odleciała do Kabulu.
– Cieszymy się, że pomyślnie udało się przeprowadzić operację, tym bardziej że docierały do nas sprzeczne informacje o uprowadzonej. Obawialiśmy się najgorszego – stwierdził dowódca zespołu zadaniowego GROM, w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl.