Do zdarzenia doszło w niedzielę, 22 maja. 63-letni Kanamat Botaszew zginął w samolocie szturmowym Su-25, zestrzelonym w okolicy Popasnej w obwodzie ługańskim na wschodzie Ukrainy. Ministerstwo obrony Rosji na razie milczy na temat tej śmierci, jednak zgon oficera potwierdziło trzech jego dawnych podwładnych. Nie do końca wiadomo, dlaczego tak znaczący oficer znalazł się za sterami samolotu bojowego na terenie objętej wojną Ukrainy. Wspomniani wcześniej podwładni pilota twierdzą, że po prostu "nie mógł stać z boku". Tymczasem BBC podejrzewa, że "udział w walkach oficera tak wysokiej rangi może świadczyć o tym, na ile trudne zadania Moskwa stawia przed pilotami wojskowymi, jak i o braku wysoko wykwalifikowanych specjalistów".
CZYTAJ TAKŻE: Rosyjski żołnierz do żony: "Mam nóż jak Frodo Baggins, wbiłem go prosto w serce"
Kim był Botaszew?
Generał Botaszew, pochodzący z Karaczajo-Czerkiesji na Kaukazie Północnym, dowodził pułkiem lotniczym bazy w Woroneżu. Jego karierę w armii zrujnował incydent z 2012 roku, gdy rozbił myśliwiec Su-27, bo - zgodnie z doniesieniami niezależnych mediów - nie poradził sobie z wykonaniem figury akrobacji lotniczej. W toku śledztwa okazało się także, że rok wcześniej pilotował maszynę, do której nie miał uprawnień - samolot myśliwsko-bombowy Su-34 - podaje PAP.
CZYTAJ TAKŻE: Ołeksandriwka to "nowa Bucza". Rosjanie gwałcili małe dzieci na oczach matek. Drastyczne relacje
Pogrom wśród rosyjskich oficerów
Oficjalne szacunki mówią o tym, że od początku wojny w Ukrainie zginęło już 31 rosyjskich pilotów wojskowych. Realne liczby mogą jednak być jeszcze wyższe. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał także zaktualizowane dane, dotyczące sytuacji po stronie Rosji. Jak dotąd okupant stracił już 29,4 tys. ludzi (zabitych, rannych, wziętych do niewoli), a także między innymi 1305 czołgów, 3213 bojowych pojazdów opancerzonych oraz 606 systemów artyleryjskich.