„Pruski psychopata”
Napoleona pogrążyła pruska szarża, którą strategicznie i słownie lekceważył. Parł do rozprawy z brytyjskimi wojskami Wellingtona, w obawie by nie wycofały się do Brukseli. Cóż mógł zrobić Francuzom feldmarszałek Gebhard Leberech Blücher, którego pokonali choćby w Montmirail rok przed Waterloo? Żołnierze Napoleona zwykli się nabijać z „pruskiego psychopaty”. Opowiadano o tym, jak faldmarszałek cierpiał z powodu ciąży i skarżył się medykom, że urodzi słonia. Anglicy obawiali się zaburzeń sprzymierzeńca, polegali jednak na tym, że Prusak, zwany przez nich „generałem Vorwärts” (generałem Naprzód), w odpowiednim momencie pośle swych podkomendnych na rzeź. Blücher nigdy nie liczył się bowiem ze stratami oddziałów, które słał do ataku.
Zajeździć wroga!
Piechota francuska ruszyła o godz. 11, ślizgając się na rozmokłej ziemi. Korpus Droueta d'Erlon rozbiła angielska jazda, która dosłownie zwaliła się na niego z góry. Jednak uwadze Arthura Wellesleya, 1. księcia Wellington nie uszedł fakt, że artyleria francuska coraz bardziej zagrażała koalicjantom. Wydał więc piechocie rozkaz cofnięcia się o 100 metrów. Widząc to, francuski marszałek Ney opacznie uznał, że wojska angielskie uciekają z pola bitwy. Wydał więc rozkaz frontalnej szarży: „zajeździć ich!”. Ale konie zsuwały się z mokrego wzgórza, przygniatając kawalerzystów. Tymczasem Ney przeformował oddziały i przypuścił atak na bronioną przez 400 żołnierzy niemieckich i brytyjskich belgijską farmę La Haye Sainte położoną przy drodze Charleroi-Bruksela. Zdobycie farmy przez Francuzów sprawiło, że w wojskach Wellingtona powstała wyrwa. Strategia nakazywała, aby ją poszerzyć. Niemcy pod wodzą Blüchera zwlekali z szarżą. Feldmarszałek czekał aż Anglicy spuszczą Francuzom manto. Za przełamanie napoleońskiej flanki zabrali się dopiero późnym popołudniem. Akcja wyraźnie przyspieszyła. Obawiając się wojsk pruskich, Napoleon posłał własne do beznadziejnego ataku. Francuzi parli, miażdżeni przez brytyjską artylerię. W połowie wzgórza ktoś krzyknął po francusku „Gwardia się cofa!”. To wywołało popłoch wśród żołnierzy Napoleona. Tylko czworobok gwardii trwał w rozpaczliwym oporze, otoczony przez siły koalicjantów. Wezwany do kapitulacji gen. Pierre Jacques Etienne de Cambronne, rzucił im w twarz dumne „Merde!”. W czasie kiedy gwardia broniła się zacięcie, Napoleon, który początkowo miał stanąć na jej czele, uciekał spod Waterloo do Paryża.
Opłacalne zwycięstwo
Pogromca Napoleona pod Waterloo, książę Wellington, dostał za to od parlamentu angielskiego 600 tys. funtów szterlingów – w przeliczeniu kilkaset milionów złotych! W bitwie pod Waterloo marszałek Michel Ney, który pod Napoleonem zrobił oszałamiającą karierę, popełnił fatalny błąd. Poprowadził nieskuteczną kawaleryjską szarżę na angielskie czworoboki. Ale nie byłoby późniejszego sądzenia Neya za zdradę, gdyby nie Prusacy. Bo to oni uratowali księcia Wellingtona od klęski, nadciągając w momencie decydującym dla całej batalii. Potem, przez kolejne stulecie, aż do roku 1914, Anglicy i Niemcy nie stanęli w jakiejkolwiek bitwie po przeciwnych stronach barykady.
Kampanie napoleońskie
Wojny napoleońskie przyczyniły się do nowego stylu myślenia na Starym Kontynencie, a w konsekwencji do walki o wyzwolenie narodowe m.in. w Polsce, Belgii, we Włoszech. Seria konfliktów zbrojnych między Francją (i sprzymierzeńcami), a zmieniającą się koalicją państw Europy. Historycy nie są zgodni, kiedy należy datować ich początek. Według jedenj z teorii należy je liczyć od momentu, gdy w listopadzie 1799 r. Napoleon przejął władzę we Francji. Inni za punkt początkowy „wojen napoleońskich” uważają zerwanie pokoju w Amiens i wypowiedzenie Francji wojny w 1803 przez Brytanię. Wojny te – początkowo zwycięskie dla Napoleona – zakończyły się przegraną Francji i abdykacją Bonapartego. Po ostatniej kampanii, znanej jako „100 dni Napoleona”, cesarza zesłano na Wyspę Świętej Heleny. Za ich końcową datę uznaje się 20 listopada 1815 r. – po ostatecznej klęsce Napoleona pod Waterloo i podpisaniu drugiego traktatu paryskiego w 1815 r.
Kres na Wyspie św. Heleny
„Dożyłbym osiemdziesiątki, gdyby mnie nie wygnano na tę przeklętą wyspę” – tak powiedział swojemu lekarzowi. Przegranego Napoleona Brytyjczycy wywieźli na bezludną wyspę położoną 2 tys. km od zachodnich wybrzeży Afryki i prawie 3 tys. km od wschodnich wybrzeży Ameryki Płd. Byłego cesarza pilnowało 2 tys. żołnierzy i dwa brygi na okrągło patrolujące okolice wyspy. Żył w kiepskich warunkach sanitarnych: podczas posiłków jego służący odganiali szczury. Z czasem drastycznie obcięto mu wydatki i zredukowano służbę. Bonaparte zajmował się głównie dyktowaniem pamiętników. Bez skutku próbował się uczyć angielskiego. Z nudów zaczął nawet lepić garnki! Podejrzewał, że Brytyjczycy go podtruwają. Zmarł na raka żołądka w wieku 51 lat.
Napoleon a sprawa polska
W 1806 r. Napoleona witano na ziemiach polskich jak zbawcę. Polacy masowo dołączali do jego wojsk, licząc, że powstanie wolna Rzeczypospolita. Byli jednak w błędzie. Podczas pierwszej kampanii włoskiej Napoleon docenił wielu naszych oficerów, w tym swojego adiutanta Sułkowskiego. Stworzył Legiony Polskie, które biły się u boku Francuzów, a następnie wysłał ich na San Domingo, skazując na zdziesiątkowanie. Z Polaków zbiegłych z armii pruskiej stworzył 1 Legię Północną, dowodzoną przez gen. Józefa Zajączka. Krążyły pogłoski, że zamierza odtworzyć państwo polskie, jednak na list, z którego wynikało, że „Polacy proszą o broń przywódców i oficerów”, odpowiedział: „Polacy są powierzchowni i nieodpowiedzialni, zakazuję więc składania im jakichkolwiek obietnic”. Zachęcał Polaków do wstępowania w swoje szeregi i żądał od szlachty dostaw żywności i koni. W 1807 r. powstało Księstwo Warszawskie, co dla Polaków oznaczało pierwszy krok do odbudowy ojczyzny. Jednak Napoleon przyłączył do niego tylko niewielką część wywalczonych ziem. Dokumenty ujawniły, że Napoleon uważał nasz kraj za „martwe ciało”, niezdolne do niepodległości. Przekonywał jednocześnie, że dla „sprawy polskiej” ma nieustającą sympatię.