Syryjski lekarz, który zajmował się pacjentami cierpiącymi z powody rozpylenia gazu bojowego zdradza:
- Najgorszy był strach w oczach ludzi, przerażone matki, dzieci. Dla mnie było to gorsze od widoku umierających pacjentów - mówi dr Majed, który przeprowadziła Rima Marrouch dla "gazeta.pl".
Doktor w wywiadzie opisuje krwawe zdarzenia z nocy, kiedy syryjski rząd użył gazu bojowego. Do jego placówki trafiło około 630 pacjentów z problemami przewodu oddechowego. Niestety 65 osób nie udało się uratować.
- Ok. 3 nad ranem zaczęli do nas napływać pacjenci z miejscowości Zamalka, Ain Tarma i kilku innych. W przeciągu trzech godzin mieliśmy ok. 630 pacjentów z problemami przewodu oddechowego - od duszności do przypadków duszenia się, od spowolnienia akcji serca po jego zatrzymanie. Do tego intensywna wydzielina oskrzelowa, silne pocenie się, mdłości i wymioty - relacjonuje lekarz i dodaje - Nie ma ostatecznej liczby ofiar i pacjentów, ale wstępne szacunki donoszą, że w środę od świtu do wieczora w sumie przyjęliśmy 3 tys. pacjentów. Liczba zabitych to 1300 osób.
>>> USA. Nie będzie śledztwa w sprawie masakry w Syrii
Najgorszy moment feralnej nocy?
- Dramatyczna była reanimacja niemowlaka, trzymiesięcznej dziewczynki. Cała załoga próbowała ją ratować, ale to był bardzo ciężki przypadek. Zmarła krótko po przyjęciu - odpowiada lekarz.
Najgorsze jest to, że wiele osób zmarło, ponieważ szpital nie dysponował specjalistycznym sprzętem, odpowiednimi lekami... Lekarz przyznaje, że gdyby szpitale polowe miały lepszy sprzęt więcej ludzkich istnień udałoby się uratować.
Dr Majed podejrzewa, że użyty przez państwo gaz to sarin:
- Trudno ostatecznie to stwierdzić bez badań laboratoryjnych, ale objawy odpowiadają sarinowi.
Czy Zachód zareaguje na krwawe akcje w Syrii? Niestety mieszkańcy państwa nie wierzą w jakąkolwiek pomoc z zewnątrz:
- To krwawy reżim, a świat nie tylko milczy, ale nawet otwiera reżimowi drzwi, by robił, co chce. Od pierwszych miesięcy słyszymy słowa krytyki i apele do rządu o zaprzestanie przemocy, słyszymy o "czerwonych liniach" [prezydent USA Barack Obama rok temu stwierdził, że atak chemiczny będzie przekroczeniem "czerwonej linii"]. Zaczęliśmy w Syrii nienawidzić "czerwonych linii", bo ten reżim lubi je przekraczać - mówi internista.
UWAGA! WIDEO DLA DOROSŁYCH: