Barack Obama to szatan, który zstąpił na Ziemię, by wszczepić wszystkim specjalne implanty i przejąć kontrolę nad ludzkością. Taka myśl zawładnęła Oscarem Ramiro Ortegą-Hernandezem z Idaho.
- Żeby ocalić świat przed ostatecznym zniewoleniem przez diabła w ciele prezydenta USA, potrzebny jest ktoś, kto zabije podstępnego Obamę, a do tego najlepiej nadaję się ja sam - stwierdził Oscar. - Przecież jestem Jezusem.
Kupił więc kij baseballowy, zdobył karabin AK47, dorzucił parę kastetów i pojechał samochodem do Waszyngtonu. Gdy strzelał, trafił w szyby Żółtego Gabinetu Owalnego.
Na szczęście samozwańczy Jezus wybrał zupełnie bezsensowną chwilę na zamach - prezydent był wtedy na Hawajach. Swoją chwilę szaleństwa Ortega-Hernandez prawdopodobnie przypłaci wyrokiem dożywotniego więzienia.