"Chcę zobaczyć, jak wiele mogę tu spalić. Chcę robić to, co lubię najbardziej, zabijać ludzi" - napisał w swoim pamiętniku William Spengler (62 l.) z Webster w stanie Nowy Jork, zanim wziął do ręki karabin Bushmaster. Taki sam, jak ten, którym zamachowiec z Newtown w stanie Connecticut zabił niedawno 26 osób w szkole podstawowej.
Najpierw William zastrzelił znienawidzoną siostrę Cheryl (67 l.), z którą mieszkał od śmierci matki. Matkę bardzo kochał i tęsknił za nią, gdy przez 17 lat siedział w więzieniu za zabicie młotkiem własnej 92-letniej babci. W 1998 roku wyszedł na wolność. Wydawało się wtedy, że jest już tylko nieszkodliwym dziwakiem. Jak mówią sąsiedzi, odwiedzał rodzinę, był spokojny i w jego zachowaniu nie było niczego niepokojącego. Gdy w październiku tego roku matka umarła, Spengler bardzo to przeżył. Wtedy znów poczuł chęć zabijania. Swój plan zrealizował w Wigilię. Po zamordowaniu siostry podpalił swój dom i samochód. Gdy przyjechali strażacy, zaczął strzelać. Dwóch zabił, a poważnie ranił dwóch kolejnych. Ofiary to Mike Chiapperini (42 l.) i Tomasz Kaczówka (19 l.), który choć miał wolne, wziął świąteczny dyżur za starszego kolegę, by ten mógł spędzić wieczór z rodziną.
Na koniec William Spengler strzelił sam do siebie.