Najbardziej zakręcony polski maratończyk wynikiem pochwalić się nie może. Ale nie ma z tym problemu.
- Maraton przebiegłem w czasie nieco poniżej 6 godzin. Zrobiłem to z premedytacją, aby na trasie bawić się i poznawać ludzi. Niesamowite było to, że w każdej dzielnicy miałem okazję poznać inne nacje, które je zamieszkują. To był wspaniały czas – opowiadała nam Mateusz Jasiński, który na trasie nie tylko biegał, ale też „przybijał piątki”, a nawet tańczył.
- Mój bieg to czysta improwizacja. Mogę sobie na to pozwolić, bo nie ścigam się z innymi, a od jakiegoś czasu nie ścigam się też z samym sobą. Biegam, bo to kocham. Po prostu – mówi nam chłopak.
Jako znany internetowy TrenerBiegania zdradził nam jak wyglądają przygotowania do maratonu.
- To zależy kto jaki ma cel. Przygotowania debiutanta wyglądają inaczej niż przygotowania osoby, która chce pokonać maraton poniżej zakładanego czasu. Jeszcze inaczej wyglądają treningi osób, które biegają kilka maratonów w ciągu roku - mówi.
A jak trenują trenerzy?
- W moim przypadku trening jest bardzo urozmaicony i niezaplanowany. Zresztą w ogóle trening biegacza nie polega (jak większość osób myśli) wyłącznie na bieganiu od punktu A do punktu B. W przypadku dobrego planu nie można się nudzić! Przykładowo w poniedziałek biegam do 60 minut i wykonuję ćwiczenia wzmacniające. We wtorek trenuję z moimi zawodnikami i ta dawka wysiłku na ten dzień wystarczy. W środę wykonuję siłę biegową, czyli po 10 kilometrowym początku w komfortowym tempie przechodzę do biegania pod górkę i z górki, często włączając do tego popularne skipy. W czwartek przychodzi czas na szybkie bieganie i zazwyczaj są to interwały. W piątek pracuję nad techniką biegu, a ostatnio chodzę na jogę. W weekendy biorę udział w zawodach na różnych dystansach. Czasami są to biegi na 5km, a czasami półmaratony – mówi.
Mateusz, który udział w maratonie potraktował jako nietypowe poznanie Nowego Jorku, teraz przebywa na Hawajach. Zresztą nie jest jedynym, który udział w imprezie potraktował jako wstęp do amerykańskich wakacji.
Tomasz Stankiewicz do metropolii przyleciał wraz z rodziną z Pruszcza Gdańskiego. Był to jego pierwszy maraton nowojorski.
– To było coś niesamowitego. Atmosfera jaka towarzyszyła biegaczom jest wręcz nie do opisania – opowiadał Tomek.
Naszemu rodakowi kibicowała żona, która biega w półmaratonach oraz mała córeczka.
– Stałyśmy z Martą i głośno dopingowałyśmy Tomka. Tych chwil nie da się zapomnieć – opowiada Mariola Stankiewicz. Po biegu przyszedł czas na wakacje.
– Z Nowego Jorku kierujemy się do Teksasu, a później do Miami i dopiero wracamy do Polski – opowiada Mariola.