Putin użyje broni nuklearnej "na 50 procent"? Rosyjski opozycjonista uważa, że szanse na wojnę atomową są duże
Straszenie bronią nuklearną to jeden ze sposobów Władimira Putina na sprawowanie władzy w Rosji. Na szczęście nadal nie wcisnął "atomowego guzika", choć już pierwszego dnia inwazji wygrażał "najgorszymi konsekwencjami w dziejach" zachodnim obrońcom Ukrainy. Jaka jest szansa na to, że wściekły Putin jednak ten guzik wciśnie? Jedni uważają, że żadna, inni, że niewielka, jeszcze inni wskazują niestety na spore prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji na Ukrainie. Do tej ostatniej grupy należy Grigorij Jawlinski, założyciel rosyjskiej opozycyjnej partii Jabłoko. W wywiadzie dla "The Sun" polityk zwany "największym wrogiem Putina" powiedział: "Biorąc pod uwagę stopień zagrożenia wojną nuklearną – to wszystko wygląda bardzo poważnie. Nie powiedziałbym, że to stanie się jutro, ale o ile rozumiem – to jest 50/50, bardzo realna możliwość, która może stać się rzeczywistością". Jak dodał Jawlinski, Putin może sięgnąć po broń atomową, kiedy nie będzie miał innego pomysłu na wyjście ze swojej sytuacji.
A może Putin już nie może użyć taktycznej broni jądrowej? "On nie może teraz nikomu rozkazywać, nie tylko w odniesieniu do broni jądrowej"
Szczęśliwie są i tacy komentatorzy wojny na Ukrainie, którzy są wręcz przeciwnego zdania. Niedawno emigracyjny rosyjski politolog i publicysta Andrej Piontkowski mówił, że Putin utracił już władzę absolutną w Rosji i choćby nawet chciał, nie może już wywołać nuklearnej apokalipsy w pojedynkę. "Użycie broni jądrowej wymaga ogromnej koncentracji władzy w rękach jednej osoby, a on nie może teraz nikomu rozkazywać, nie tylko w odniesieniu do broni jądrowej, ale także w kwestii innych scenariuszy: katastrofy ekologicznej, wybuchu elektrowni jądrowej na Zaporożu czy w Kursku. Wszystkie te opcje zostały już wykluczone – to najważniejszy skutek utraty znacznej części władzy" – powiedział w rozmowie z Espreso.tv opozycyjny politolog.