Aktor, poseł, inżynier i inni im podobni. Twierdzą, że znaleźli cudowny lek na Covid-19, chorobę wywołaną koronawirusem. Podczas gdy na świecie kilka poważnych substancji pochodzenia laboratoryjnego, skomponowanych przez doświadczonych wirusologów i naukowców pokrewnych specjalności wchodzi właśnie w kluczowy etap badań klinicznych, to jest testowania na chorych, w mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się ogłoszenia o „wynalezieniu”, „odkryciu”, „wymyśleniu” leków zdolnych pokonać chorobę, której epidemia opanowała świat.
Lek rodem z „Rodziny Soprano”
Aktor Keith Middlebrook zwykle gra poślednie rólki w hollywoodzkich hitach. Między innymi można zobaczyć jak przemyka przez ekran w „Transformers 3”, „Ekipie” i „Rodzinie Soprano”. 53-latek mieszka w okolicach Los Angeles, a przed zawieszeniem konta miał na Instagramie prawie 2,5 mln obserwujących. Promował tam swój, jak to określał „rewolucyjny wynalazek” - lek na koronawirusa. Czujne FBI, poprzez podstawionych rzekomych inwestorów, dowiadywało się coraz więcej szczegółów o wspaniałej substancji. Aktor przekonywał ich o tym, że wynalazł lek na COVID-19, który jest w trakcie patentowania. Podawał nawet konkretne przykłady skutków, jakie lek wywoływał u prawdziwych pacjentów. Jednym z nich miał być pacjent z Los Angeles ze stwierdzonym zarażeniem koronawirusem, który 51 godzin po zażyciu „leku Middlebrooka” całkowicie wyzdrowiał. Aktor był hojny wobec rzekomych inwestorów, którzy zdecydują się wyłożyć kokosy na opatentowanie i produkcję wspaniałego lekarstwa. Mieli zarobić około 300 tys. dolarów na każdym milionie włożonym w ten cudowny medyczny biznes.
Był taki moment, że agenci FBI udający inwestorów niemal połknęli haczyk. Zdolności aktorskie szarlatana zadziałały na wyobraźnię funkcjonariuszy. Lampka ostrzegawcza włączyła im się dopiero wtedy, kiedy Middlebrook oznajmił, że w jego farmaceutyczny biznes zainwestował Magic Johnson, legendarny gracz NBA. Koszykarz z Los Angeles Lakers zapewnił agentów, że nigdy nie słyszał o Keithcie Middlebrooku i jego leku. Jeden telefon wystarczył, by oskarżyć aktora o próbę oszustwa, za co w USA grozi nawet 20 lat więzienia.
Poseł „wyzdrowieję w 5 minut” Dorniak
Mamy w Polsce własnego wynalazcę powszechnie pożądanego leku na koronawirusa. Na co dzień hodowcę rybek i działacza PSL z Kaszub. Na sytuacje niecodzienne mającego swoje sposoby. W czasie epidemii koronawirusa Tomasz Dorniak, członek pomorskiego zarządu PSL, postanowił wystąpić z przekazem do premiera: „Mam lek na koronawirusa. Dam się zakazić w programie na żywo, wyzdrowieję w pięć minut”. Poseł przekonuje, że wynalazł skuteczny lek na koronawirusa - z wodorostów, wody i srebra. Jednak lekarz zapytany o opinię na temat składników cudownej mieszanki poważył się o opinię o wynalazcy: „Powinien się leczyć sam”, powiedział.
„Odkrywca” z Żukowa, miasteczka pod Gdańskiem jest z zawodu inżynierem środowiska, fachowcem od uzdatniania wody pitnej. Lek na koronawirusa to jego kolejny konik, po leku na raka. Napis „Stop dla raka” znajduje się na ruchliwym vanie posła, który sporządził „Księgę zdrowia” pełną receptur na wszelkie choroby. Jest w niej sposób na raka, stwardnienie rozsiane, cukrzycę i koronawirusa.
Kiedy tylko w Polsce ruszyła epidemia, przebogaty w niespotykane medykamenty Dorniak zaapelował na Facebooku: „Panie Prezydencie, Premierze i Ministrze Zdrowia! Chcę zostać zarażony koronawirusem w programie telewizyjnym emitowanym na żywo z Waszym udziałem jako świadkami. W ciągu 5 minut pozbędę się koronawirusa, zażywając jedną kapsułkę, którą popiję ciepłą wodą o zmienionej strukturze. Poddam się testom, mogę pracować w szpitalu przy chorych bez jakichkolwiek zabezpieczeń”. Na prywatnym kanale na YouTube Dorniak z zapałem zażywał pigułki zarażające go i leczące z ciężkiej choroby. Cudowny lek miałby działać dzięki zawartości astaksantyny, związku pozyskiwanego z wodorostów. „Zmieniona woda” to kranówka z zawiesiną srebra koloidalnego, do dostania w większości aptek z przeznaczeniem jako tonik do twarzy. Dorniak wygaduje publicznie nieprawdopodobne historie, jak ta, że jego cudowny lek niszczy koronawirusa na poziomie komórkowym albo że przetestowało go 20 tys. ludzi. To jest odkrycie światowe, którego dokonałem już 10 lat temu - przekonuje. Póki co do odkrycia mieli przekonać się lekarze, którzy zdaniem odkrywcy „nie przyznają się do tego z obawy o utratę pracy”, oraz proboszczowie z całej diecezji. Amen. Tyle o cudotwórcy w cieniu Neptuna.
Kolejny inżynier od cudownych leków
Kolejny inżynier od cudownego leku, szarlatan można powiedzieć wzorcowy, to Jerzy Zięba. Udając lekarza, mężczyzna zajmuje się propagowaniem medycyny alternatywnej. Jego geniusz uaktywnił się od pierwszych wzmianek o epidemii, od momentu kiedy koronawirus był problemem niemal wyłącznie Chin. Gdy na YouTube Zięba ogłosił wygraną w walce z koronawirusem, zajął się nim Główny Inspektor Sanitarny. Wydał specjalny komunikat w sprawie dokonań i poczynań inżyniera, nie przebierając w słowach. Z komunikatu można między innymi wyczytać, że metody Jerzego Zięby mogą zagrażać zdrowiu i życiu ludzi. Metoda, jaką znachor propagował w nagraniach, zanim YouTube je zbanował, była kuriozalna. Zięba polecał walkę z nowym wirusem za pomocą końskich dawek witaminy C oraz zastrzyków z perhydrolu, czyli bardzo mocnej wody utlenionej. Pośród zainteresowanych metodami Zięby jest prokuratura, która zabezpieczyła w jego firmie sprzedawane przez nią produkty. Jerzy Zięba, dzisiaj jest Jerzym Z. W sprawie jego działalności Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny oraz Andrzej Matyja, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, wydali wspólne oświadczenie: Oświadczamy, że informacje upowszechnione na ww. stronach internetowych w związku z zagrożeniem ze strony nowego koronawirusa stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Stanowczo podkreślamy, iż informacje te nie są poparte badaniami naukowymi i uznaną wiedzą medyczną. Pseudo porady dotyczące pseudo terapii mają jednak wzięcie w czasach zarazy i są właściwie zarazą samą w sobie.
Moc moczu świętych krów
Politycy rządzącej w Indiach Indyjskiej Partii Ludowej zasłynęli na sceptycznym świecie wezwaniami do ludu, aby ten w czasie epidemii sięgał po cudowne panaceum jakim jest krowi mocz. Wiceminister obrony Indii, Shripad Naik rozprawiał publicznie o tym, że książę Karol wyleczył się z COVID-19 stosując napary hinduskiej medycynie ludowej, nawet po tym jak rzecznik księcia zaprzeczył tym doniesieniom.
Prezydent Tanzanii John Magufuli w obliczu zarazy zaapelował publicznie o przyjmowanie komunii świętej, mającej mieć moc profilaktyczną i leczniczą oraz zachęcał do zbiorowych modłów w intencji „odwrócenia epidemii”. Ci, którzy jeszcze nie złapali koronawirusa mieliby dzięki komunii uodpornić się na niego, a zarażeni mieliby bez trudu zwalczyć infekcję. Polityk zapewniał, że „wirus nie może przetrwać w ciele Chrystusa i ulega tam spaleniu”.
W Brazylii prawicowy kongresmen i zielonoświątkowiec Marcos Feliciano, jako środek zaradczy przeciw koronawirusowi promował głód. Postawił na cudowne właściwości głodówki i wezwał mieszkańców kraju do powszechnego postu. Na Twitterze do wezwań kongresmena przyłączył się prezydent Jair Bolsonaro.
W Wenezueli, gdzie opieka zdrowotna jest w opłakanym stanie, prezydent Nicolás Maduro zalecał leczenie COVID-19 w domu, herbatą z trawy cytrynowej i czarnego bzu.
Prezydent Madagaskaru Andry Rajoelina rozgłaszał, że jego kraj dysponuje bazującym na madagaskarskich roślinach „remedium, które zmieni historię świata". Uciszyła go Światowa Organizacja Zdrowia, apelem o zaprzestanie głoszenia niepotwierdzonych informacji.
W Nigerii jeden z lokalnych wodzów zalecał przeciwko COVID-19 mieszankę cebuli, papryki afrykańskiej i drzewa neem. Ale to jeszcze nic. Gubernator hrabstwa Nairobi w Kenii, Mike Sonko, w obliczu epidemii wezwał obywateli do picia koniaku. Premier Nepalu Khadga Prasad Sharma Oli stwierdził naiwnie podczas telekonferencji, że koronawirusa można leczyć pijąc duszkiem wrzątek!
Wielu naukowców zauważyło paranaukowe zapędy polityków. Nawet WHO ostrzega, że politycy na całym świecie lekkomyślnie promują nienaukowe metody walki z koronawirusem. Jednym niebezpiecznym chórem mówią z nawiedzonymi politykami organizacje typu krzew gorejący, odpowiedniki firm krzak. Jedna z nich, hinduska Akhil Bharat Hindu Mahasabha promuje kapanie się w krowim oborniku jako lekarstwo na epidemię i w tym celu organizuje nawet masowe imprezy kąpielowe. Na pytanie o zachodnią medycynę, pławiący się w gnojówce mają prostą odpowiedź: nie odczuwamy potrzeby jej stosowania, skoro mamy gnój.
Cóż, gnój się trafia, podobnie jak wiele innych alternatywnych metod leczenia i zapobiegania koronawirusowi. Jest ich co najmniej tyle, ile teorii spiskowych dotyczących źródeł światowej epidemii.
Wraz z koronawirusem pojawiły się też niemal nieziemskie technologie do walki z nim. Irańska Straż Rewolucyjna ogłosiła skonstruowanie urządzenia, które z pomocą pola magnetycznego wykrywa koronawirusa z odległości stu metrów w pięć sekund. Dowódca Strażników Rewolucji Hossein Salami zapewnia, że aparat, „fenomen naukowy”, ma 80-procentową skuteczność.
Rosjanin z Ameryki i Brytyjczyk z Chin
Amerykański lekarz Vladimir Zelenko twierdzi, że odkrył lek na koronawirusa. Wystosował nawet list otwarty, w którym poinformował, że już setki pacjentów pokonały COVID-19 dzięki jego specyfikowi. Rzekomym lekiem, zawierającym hydroksychlorochinę, pochodną chlorochiny stosowaną w leczeniu malarii, zainteresował się Donald Trump.
Zelenko utyrzymuje, że wyleczył 699 osób zarażonych koronawirusemi rusza z interesem życia: sprzedaje specyfik po 20 dolarów za dawkę. I to mimo że amerykański Departament Zdrowia i Opieki Społecznej pośród środków, które mogą być stosowane w leczeniu COVID-19 akurat hydroksychlorochiny i chlorochiny nie rekomenduje.
Na drugim końcu świata, mieszkaniec Chin, z pochodzenia Walijczyk, walczy z koronawirusem własną metodą. 25-letni nauczyciel odkrył, że COVID-19 można zwalczać stosując inhalacje z whiskey i pijąc gorącą mieszaninę tego trunku z miodem. Na zdrowie, chciałoby się powiedzieć, gdyby nie to, że propagowanie alternatywnych metod w dobie pandemii nikomu na zdrowie nie wychodzi.