Szczury pożerały żywcem 6-miesięcznego chłopca. Gdy ojciec go znalazł, zamiast palców syna zobaczył kości. Rodzice aresztowani
"Jestem policjantem od dwudziestu lat, ale nigdy nie widziałem czegoś takiego" - tak mówi funkcjonariusz z Indianapolis cytowany przez Daily Mail. W jednym z domów w Evansville w amerykańskim stanie Indiana dokonano szokującego odkrycia. Wcześnie rano w ostatni piątek, 22 września na policję zadzwonił David Schonabaum (31 l.). Powiedział, że jego syn jest cały we krwi, nie ma palców i chyba nie żyje. Do domu grozy od razu udał się patrol. To, co policjanci zastali w środku, wprost nie mieści się w głowie. Dom był nieprawdopodobnie brudny, wszędzie były szczury, myszy i ich odchody. Wokół walały się resztki jedzenia i sterty śmieci. W domu mieszkał 31-latek z żoną Angel (28 l.), jeszcze jedną kobietą z rodziny oraz w sumie piątką małych dzieci. Najmłodsze z nich, 6-miesięczne niemowlę, leżało ledwo żywe w łóżeczku. Widok był makabryczny. Niemowlę miało aż pięćdziesiąt ran. Szczury pogryzły je w czoło, policzek, nos, udo, stopę i palce. Na prawej ręce nie ostał się ani jeden cały palec. Zwierzęta ogryzły mięso i z rączki dziecka sterczały w tym miejscu gołe kości. Rodzice twierdzą, że niczego nie widzieli, a dziecko nie płakało.
Rodzice twierdzą, że niczego się nie domyślali, bo dziecko nie płakało
„Ich wymówką było to, że nie słyszeli płaczu dziecka” – powiedziała sierżant policji w Evansville Anna Gray, podkreślając, że niemowlę zostało niemal pożarte żywcem. Chłopiec trafił do szpitala. Lekarze walczyli przez wiele godzin o jego życie, przeprowadzono m.in. transfuzję krwi. Walka ta została wygrana, choć mało brakowało, a dziecko by się wykrwawiło. Niestety, część palców trzeba było amputować. Czwórka pozostałych dzieci, które przebywały w domu grozy, trafiło do rodziny zastępczej. Rodzice i ciotka dziecka zostali aresztowani i usłyszeli zarzuty. Rodzice odpowiedzą za zaniedbanie osoby pozostającej na ich utrzymaniu i naruszenie praw dziecka. Jak piszą amerykańskie media, rodziną interesowała się opieka społeczna w związku z warunkami panującymi w domu, ale dzieci nie odebrano, ponieważ rzekomo odnotowano pewną poprawę tych warunków.