Trudno sobie wyobrazić, co teraz czują rodzice 5-letniego Robina, który ostatniego lipca utonął w krytym basenie. Dramatyczną sytuację opisuje "The Sun". Robin wraz z rodzicami i młoszym braciszkiem 31 lipca zaczął wakacje. Cała rodzina pojechała do ośrodka wypoczynkowego w Atlantic Reach Newquay w Kornwalii, a urlop zaczęła od wizyty na krytym basenie w ośrodku. Zaledwie godzinę później doszło do potwornej tragedii - 5-letni Robin się utopił.
Horror na wakacjach. 5-latek utonął
Ojciec chłopca, Cemal Caliskal, twierdzi, że jego syn początkowo był z nim w głównym basenie. Po chwili jednak maluch zapytał, czy może iść do basenu dla dzieci, w którym była jego mama i młodszy brat. Tata się zgodził. Chwilę później Robin zaczął tonąć, ale jego rodzice nie zorientowali się od razu, że coś jest nie tak. Gdy zauważyli, że maluch się topi, było już za późno. Na miejscu szybko zjawiła się pomoc. "Wysłaliśmy karetkę z podwójną załogą, oficera operacyjnego, samochód intensywnej opieki medycznej, pojazd szybkiego reagowania i dowódcę taktycznego" - informują służby. Mimo to chłopcu nie udało się przywrócić funkcji życiowych. Przedstawiciele ośrodka, w którym doszło do tragedii nie komentują zdarzenia. Złożyli tylko kondolencje rodzinie i poinformowali o czasowym zamknięciu basenu.
Tragedia na basenie. Nie żyje 5-latek
Jak to się stało, że chłopcu nikt nie pomógł? Załamany tata dziecka twierdzi, że na basenie panował półmrok, oświetlenie było słabe, w dodatku widoczność utrudniały barierki. Policja jednak przeprowadzi dochodzenie w tej sprawie. Cemal Caliskal powiedział, że na kilka minut przed tragedią jeszcze robili sobie wspólne zdjęcia. "Chcę, aby każdy rodzic zobaczył tę historię, to nie może się powtórzyć. Cierpimy z bólu i nie chcemy, aby którykolwiek z rodziców przeżywał to, z czym się mierzymy. Dlatego dzielimy się tą historią" - mówił w rozmowie z mediami.