Do szpitala w indyjskim Nedimoliyur trafił trzymiesięczny chłopiec z rozległymi poparzeniami. Nikt z lekarzy nie wierzył matce, kiedy ta zapewniała, że jej synek sam się zapala! Bo przecież samozapłon się nie zdarza - twierdzili sąsiedzi kobiety.
>>> 6-miesięczne dziecko porzucone w centrum miasta
Pierwszy raz zdarzyło się to zaledwie dziewięć dni po porodzie. Trzy tygodnie temu chłopiec znów stanął w płomieniach. Lekarze najpierw nie wierzyli matce malucha, ale kiedy dokładnie przebadali dziecko, bezradnie rozłożyli ręce.
"Spontaniczny samozapłon"
Przypadkiem małego Hindusa zajęli się już eksperci i wygląda na to, że cierpi on na tzw. spontaniczny samozapłon. Okazuje się, że notowano już takie przypadki, choć często uznawano podobne doniesienia za oszustwa.
- Ciało uległo samoczynnemu zapłonowi z powodu emitowanych przez nie gazów palnych, mimo braku zewnętrznego źródła zapłonu - tłumaczy doktor Narayana Babu ze szpitala w Madrasie.
Chłopca czeka teraz operacja plastyczna, bo jego ciało pokryte jest bliznami po poparzeniach. Niestety nie da się przewidzieć, w którym momencie dziecko kolejny raz może się zapalić. Dlatego w jego pobliżu nigdy nie powinny stać rzeczy łatwopalne.