Seryjny zabójca w Mieście Aniołów? Nie żyją dwie Instagramowe modelki. Były do siebie podobne
Instagramowe modelki z Los Angeles w strachu! Istnieje uzasadnione podejrzenie, że w Mieście Aniołów poluje na nie seryjny morderca. Zaczęło się 10 września, kiedy to członkowie rodziny znaleźli ciało modelki Nichole „Nikki” Coats w jej mieszkaniu. Poszli do apartamentu kobiety sprawdzić, czy wszystko jest w porządku po tym, jak przez dwa dni nie odpisywała na wiadomości. W ostatnim SMS-ie pisała, że idzie na randkę. Jej śmierć nadal oficjalnie uznawana jest za „podejrzaną” w oczekiwaniu na raport koronera hrabstwa Los Angeles, ale bliscy Nikki nie mają wątpliwości - nie umarła śmiercią naturalną. "Nie mogłam jej rozpoznać” – powiedziała ciotka kobiety, odnosząc się do momentu, w którym wraz z krewnymi znaleźli ciało. "Wierzę, że to było morderstwo, naprawdę" - przekonywała na konferencji prasowej, dodając, że modelka nie miała żadnych wrogów.
Morderca znów zaatakuje? "Na wolności jest drapieżnik"
Minęły dwa dni i zaledwie około 4,5 kilometra dalej znaleziono kolejne zwłoki. Znów była to Instagramowa modelka, także ciemnoskóra, podobna do poprzedniej ofiary 31-letnia Maleesa Mooney. Rodzina odwiedziła ją zaniepokojona sygnałami wysyłanymi przez jej telefon. Wiadomości od Maleesy zmieniły kolor z niebieskiego na zielony, sygnalizując jakieś zmiany w usługach internetowych, a dziewczyna nie odpisywała. Modelka na co dzień pracowała jako agentka nieruchomości w Beverly Hills i wprowadziła się do nowego apartamentu zaledwie miesiąc temu. Policja uznała śmierć Mooney za zabójstwo. "Na wolności jest drapieżnik" - ostrzega May Stevens, ciotka pierwszej ofiary.