-To jeden wielki szok, wszystko jest czarne, wszystko spalone! - mówi mieszkająca w Grecji Nikoletta Kotopoulou. Wciąż nie może uwierzyć, że piękne miasteczko Mati zmieniło się w piekło. Gdy przyjechała na miejsce, zobaczyła przerażające sceny. Opowiedziała o tym „Super Expressowi”: - Oglądam teraz spalone domy, spalone auta, biegających ludzi usiłujących ratować ze zgliszczy resztki swojego dobytku. W okolicy nie ma sygnałów w telefonach ani prądu czy wody, wszystko się spaliło. Pożar jest ugaszony, ale w niektórych miejscowościach jeszcze się dymi, więc widać helikoptery, które zbierają wodę z morza i gaszą te miejsca – opowiada kobieta.
Niestety, wciąż odnajdowane są kolejne zwłoki. - Co chwilę kogoś znajdują i to nie tylko z listy poszukiwanych, ale też te osoby, których na niej nie było. W szpitalach jest około 180 osób, w tym ponad 60 to ludzie starsi, są też dzieci z poważnymi obrażeniami. Bardzo wielu ludzi jest poszukiwanych, w tym 9-letnie bliźniaczki. Wciąż widać ludzi, którzy szukają swoich bliskich – opowiada Nikoletta. - Wszystko jest czarne, nie widać w ogóle zieleni, choć zawsze było tu bardzo zielono. Mati było jednym z najpiękniejszych miejsc w okolicach Aten, przyjeżdżało tu bardzo wielu turystów, było dużo kempingów – wspomina. Jak opowiada, Grecy nie zamierzają się poddać i chcą odbudować swoje miasto: - Ludzie sprzątają to co mogą, szukają swoich rzeczy w domach i ogródkach, można powiedzieć, że szukają swojego życia, bo stracili tu swoje całe życie. Ale większość jest silna, ludzie mówią, że wszystko można odbudować. Najbardziej żałują tych, którzy leżą w szpitalach i tych, którzy zginęli - kończy smutno Nikoletta. W pożarach, jakie nawiedziły tereny na wschód od Aten, zginęło co najmniej 81 osób, w tym dwoje Polaków, którzy wsiedli na łódkę uciekając przed ogniem, lecz łódź zatonęła.