Prezydent Obama zapowiedział apelację dosłownie dzień po tym jak sędzia Andrew Hanen wstrzymał jego program dający ochronę nieudokumentowanym imigrantom. Ale okazuje się, że nie jest to takie proste i łatwe. A najlepiej świadczy o tym sam fakt, że sztab prawników – tak prezydenta jak i z Department of Justice – do tej pory nie podjął decyzji co do strategii i sposobu jak będzie argumentować swoje racje w sądzie apelacyjnym, by „obalić” decyzję sędziego Hanena.
Choć, jak podaje Politico, w waszyngtońskich kuluarach pojawiły się spekulacje, że administracja Obamy może zażądać tzw. emergency stay czyli nadzwyczajnego, tymczasowego zawieszenia decyzji sędziego z Teksasu nakazem sądu wyższej instancji, dotąd tak nie uczyniono i raczej ten „instrument” nie zostanie użyty, zważywszy na zbliżające się wybory.
Niejako potwierdził to też sekretarz prasowy Białego Domu Josh Earnest. - Opracowujemy legalną, prawną strategię wspólnie z Departamentem Sprawiedliwości. W ciągu kilku najbliższych dni będziemy mieli więcej informacji na temat tego jak strategicznie podejdziemy do tego problemu. Ale będzie to najprawdopodobniej apelacja, gdyż uważamy, że decyzja sędziego jest niesprawiedliwa i nie do końca zgodna z literą prawa – powiedział na konferencji prasowej Josh Earnest.
A taka apelacja – zważywszy, że ma być złożona w 5th Circuit Court of Appeals, uważanego za najbardziej konserwatywny w całych Stanach – może potrwać bardzo długo. Zdaniem ekspertów prawa, najmniej ryzykowne i z największymi szansami na sukces Obamy postępowanie może potrwać aż dziewięć miesięcy. Tyle średnio bowiem zajmuje cały proces od momentu złożenia pozwu, przez argumenty, po orzeczenie...