Prezydent USA Joe Biden, jeszcze w sobotę (20 lipca) deklarował, że - mimo nacisków - nie ma zamiaru wycofać się z wyścigu o fotel przywódcy Stanów Zjednoczonych i odważnie stawi w nim czoło Donaldowi Trumpowi. Zaledwie kilka godzin później gruchnęła informacja, że 81-letni Biden podjął decyzję o rezygnacji z udziału w wyborach. Swoje oświadczenie opublikował na platformie X. "Razem pokonaliśmy pandemię zdarzającą się raz na sto lat i najgorszy kryzys gospodarczy od czasu Wielkiego Kryzysu. Chroniliśmy i zachowaliśmy naszą demokrację. Ożywiliśmy i wzmocniliśmy nasze sojusze na całym świecie" - napisał między innymi. "I chociaż moim zamiarem było ubieganie się o reelekcję, uważam, że w najlepszym interesie mojej partii i kraju leży, abym ustąpił i skupił się wyłącznie na wypełnianiu moich obowiązków jako prezydenta przez pozostały okres mojej kadencji" - oświadczył.
Joe Biden zrezygnował. "Jeszcze w nocy przesłanie: cała naprzód"
Teraz na jaw wychodzą dramatyczne okoliczności, w jakich Biden podjął tę dramatyczną, choć nie zaskakującą decyzję. "Prezydent Joe Biden nocą z soboty na niedzielę wciąż planował wziąć udział w jesiennych wyborach prezydenckich. W niedzielę po południu zszokował wielu swoich współpracowników, informując ich o rezygnacji z uczestnictwa w wyścigu" - przekazuje agencja Reutera, powołując się na źródła bliskie Bidenowi. "Jeszcze w nocy przesłanie było takie, żeby wszystko kontynuować, cała naprzód" - przekazał anonimowy informator. "Około godz. 1.45 dzisiaj prezydent powiedział swojemu zespołowi wyższego szczebla, że zmienił zdanie" - dodał rozmówca agencji.
Biden wycofał się z udziału w wyborach. "Bił się z myślami 48 godzin"
"Biden dochodził do tej decyzji przez 48 godzin, analizując dane i sondaże, z których wynikało, że jego wygrana jest w dużym stopniu nieosiągalna. Męczył się z podjęciem tej decyzji, ale kiedy już się zdecydował, zaczął działać szybko" - powiedział wysoki rangą przedstawiciel Białego Domu. Zanim ogłosił tę decyzję, kilka razy rozmawiał z wiceprezydent Kamalą Harris. Tuż przed godziną 1.45 Biden, który od środy przebywa w domu w Rehoboth Beach w Delaware w związku z zakażeniem koronawirusem, zwołał współpracowników na telekonferencję. "Przeczytał nam list i chciał, byśmy zrozumieli jego tok rozumowania. Powiedział, że bił się z (tą decyzją) przez ostatnich 48 godzin" - przekazało źródło.