Mariupol, nad którym Rosjanie kilka tygodni temu przejęli kontrolę, jest w stanie katastrofy humanitarnej i o krok od wybuchu epidemii cholery. Zniszczone wojną miasto praktycznie nie ma systemu kanalizacyjnego, a śmieci zalegające na ulicach i zwłoki chowane na podwórkach i w parkach powodują, że woda ze studni jest niezdatna do spożycia. Armia Putina jednak nie kwapi się, by coś z tym zrobić, a jak donosi doradca mera Mariupola, Petro Andriuszczenko, może być jeszcze gorzej. "Nowe smutne znaleziska. Podczas oględzin budynków w dzielnicy Lewobrzeżnej, w domu, gdzie spadła bomba lotnicza, na skrzyżowaniu ul. Zwycięstwa i ul. Meotydy znaleziono ponad 100 ciał osób zabitych w bombardowaniu. Ciała te wciąż są pod gruzami" - napisał na swoim koncie na Telegramie.
Mariupol: zwłoki zostaną pod gruzami domów?
Dodał, że "Rosjanie nie planują wydobycia i pochowania" zabitych obywateli Ukrainy. A przynajmniej nie tych, którzy spoczywają pod gruzami swoich domów. Inaczej sytuacja ma się, jeśli chodzi o podwórka szkół i przedszkoli. "One są priorytetem" - pisze. "W tych miejscach po ekshumacji doły są zabezpieczane przed zapachem, a na ulicach i podwórzach po ekshumacji takich prac nie ma" - kończy.
Mariupol: Rosjanie ściągają mieszkańców podstępem
To nie koniec dramatycznych doniesień z miasta. Władze Mariupola, lojalne wobec rządu w Kijowie, ostrzegają obywateli, którym udało się opuścić miasto, a którzy teraz są ściągani podstępem przez Rosjan. "Rosyjscy okupanci sporządzają listy budynków mieszkalnych w Mariupolu, które rzekomo przeznaczono do wyburzenia lub remontu; te spisy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i służą podstępnemu przekonywaniu mieszkańców, by wracali do miasta. (...) Okupanci chcą, żeby Ukraińcy wracali, ponieważ zamierzają wykorzystać ich do niewolniczych prac przymusowych i jako żywe tarcze" - alarmują.
CZYTAJ TAKŻE: Von der Leyen chętna, by spotkać się z Putinem na G20. Chce mu powiedzieć jedno!