W obecnie obowiązującym prawie maksymalna kara wynosi 3 lata więzienia. Od 9 dni manifestujący, rozgoryczeni obywatele domagają się jego zaostrzenia. W rozmowie z agencją Reutersa pragnący zachować anonimowość urzędnik z ministerstwa sprawiedliwości Bangladeszu miał przyznać, że rozważane jest nawet wprowadzenie największej z możliwych kar. Jak zdradził: - W poprawce zaproponowano wprowadzenie najwyższego wymiaru kary, jeśli dochodzi do zabicia w wypadku. Jak dodał, władze zastanawiając się nad zmianami w prawodawstwie zwróciły uwagę na dużą rozpiętość w karaniu na świecie - od 14 lat więzienia w ekstremalnych przypadkach w Wielkiej Brytanii, do dwóch lat w sąsiednich Indiach.
W rozmowie z Reutersem jeden z protestujących, student tamtejszej politechniki ocenił, że problemem nie jest jednak tylko kodeks karny, a w dużej mierze prawo transportowe. Skeikh Shafi, który sam stracił trzy lata temu brata w wypadku drogowym, przekonywał, że np. kierowcy autobusów nie mają stałej pensji a jedynie prowizję od liczby zabranych pasażerów. To sprawia, że zabierają oni często zbyt dużą liczbę pasażerów i chcą jak najszybciej ukończyć dany kurs, aby rozpocząć kolejny. Jak stwierdził mężczyzny: - Naszym żądaniem jest, aby kierowcy mogli pracować maksymalnie 10 godzin. System oparty na prowizjach musi zostać wyeliminowany.