Wyjątkowo silny front burzowy z niemal huraganowym wiatrem i potężnymi opadami deszczu i śniegu zaatakował w piątek po południu pas wybrzeża od Maryland do Maine. Mimo ostrzeżeń nie udało się uniknąć ogromnych zniszczeń. Najdotkliwsze są straty ludzkie. Powalone drzewa zabiły w sumie osiem osób, w tym dwoje dzieci. Pod konarem drzewa zginęli m.in. 11-latek z Nowego Jorku i mężczyzna z Rhode Island, pozostałe zgony odnotowano w Virginii, ale też w Connecticut, Pensylwanii i Massachussetss, gdzie drzewa przygniotły ludzi w samochodach. Dziewiątą ofiarą jest 41-latek z New Jersey, który zmarł rażony prądem z zerwanej linii energetycznej.
Służby ratunkowe musiały ewakuować tysiące ludzi z zalanych domów i ulic. W Bostonie woda wdarła się na ulice już w piątek. Przez cały weekend w wielu miastach obowiązywały alarmy przeciwpowodziowe. Sztorm pozbawił prądu ponad 16, mln gospodarstw domowych. Naprawy trwały przez cały weekend. Bez zasilania byli również mieszkańcy NYC, w tym 4400 odbiorców na Bronksie, a 6400 na Queensie. Niektórzy z nich odzyskają dostęp do sieci dopiero w poniedziałek.
Z ogromnymi kłopotami zmagać musieli się też pasażerowie. W piątek i sobotę na nowojorskich lotniskach odwołano ponad 1000 lotów. Nie kursowały pociągi Amtrak między NYC a Waszyngtonem oraz podmiejskie w stanie w New Jersey.
Na szczęście prognozy pogody na kolejne dni wyglądają optymistycznie. W niedzielę i poniedziałek zza chmur wyglądać ma słońce a temperatura oscylować ma wokół 44 st. F.