Zwolennicy byłego prezydenta szturmują budynki rządowe
Zwolennicy byłego prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro szturmują w niedzielę budynki rządowe, Kongres i pałac prezydencki w stolicy kraju Brasilii - podała w niedzielę agencja Reutera, powołując się na lokalne media.
Tłum zwolenników Bolsonaro przedarł się przez kordony sił bezpieczeństwa i wtargnął do budynków ministerstw, Kongresu i na parking pałacu prezydenckiego.
Według szacunków lokalnych mediów na miejscu może znajdować się ok. 3 tys. protestujących. W sieci pojawia się coraz więcej nagrań. Na niektórych filmach widać, że doszło do starć z policją. Tłum ludzi szturmuje najważniejsze budynki w kraju.Jak informuje agencja Associated Press, część protestujących wzywa do interwencji wojskowej w celu przywrócenia władzy skrajnie prawicowemu Bolsonaro.
"Ta absurdalna próba narzucenia woli siłą nie zwycięży. Rząd Dystryktu Federalnego zapewnił, że będą posiłki. A siły, którymi dysponujemy, działają" - przekazał minister sprawiedliwości Brazylii Flavio Dino.
"W Brazylii rozpoczął się ich 'atak na Kapitol', czyli skrajnie prawicowi zwolennicy prezydenta Bolsonaro, który przegrał wybory, wtargnęli do Kongresu i innych budynków użyteczności publicznej" - przekazała dr Janina Petelczyc, ekspertka ds. brazylijskiej polityki społeczno-ekonomicznej.Brazylia.
Prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva przebywa obecnie w stanie Sao Paulo
Akcja zwolenników byłego prezydenta Bolsonaro. W momencie wybuchu zamieszek prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva przebywa w stanie Sao Paulo. Z kolei ustępujący prezydent Jair Bolsonaro wyjechał na Florydę na 48 godzin przed końcem swojej kadencji. Reuters informuje, że partia prezydenta wystosowała wniosek do prokuratury - chodzi o wydanie rozkazu siłom bezpieczeństwa publicznego, by podjęli działania w celu powstrzymania demonstrantów.
"Nazywanie rządu okupantem, delegitymizacja go, negowanie zwycięstw wyborczych - to wszystko ścieżki, które prowadzą radykałów do ataku na instytucje demokratyczne. Wczoraj były to Stany Zjednoczone, dziś Brazylia, jutro może to być każdy" - napisał na Twitterze politolog Eduardo Bayon reprezentujący lewicową Partię Pracujących Lula oraz ubiegający się o reelekcję konserwatysta Bolsonaro reprezentowali skrajnie odmienne wizję przyszłości Brazylii.
Bolsonaro podkreślał w kampanii konserwatywny charakter swojej polityki, sprzeciwiając się aborcji czy legalizacji narkotyków. Chciał też dalszych inwestycji w brazylijskie siły zbrojne oraz wykorzystania zasobów naturalnych Amazonii.
Kampanijnymi priorytetami Luli były z kolei problemy powolnego wzrostu gospodarczego, nierówności społecznych i pogłębiającego się w Brazylii problemu głodu. Kandydat podkreślał, że jako prezydent zwiększy transfery finansowe i podatki dla najbogatszych, rozszerzy program mieszkań komunalnych, wprowadzi system umorzenia długów oraz wzmocni ochronę lasów Amazonii.
Kolejny region w Europie na skraju WOJNY?
Posłuchaj, co dzieje się zaledwie 700 km od Polski!
Listen on Spreaker.