Nowe fakty w sprawie zaginięcia 2,5-letniego chłopca we Francji. Emile zniknął z ogródka dziadków w sobotę. Policja ma straszne podejrzenia
Ta sprawa jest jednym z najbardziej zagadkowych zaginięć dzieci w Europie. 2,5-letni chłopiec zniknął bez śladu w miejscu, gdzie teoretycznie nie było to możliwe. W sobotę, 8 lipca mały Francuz Emile bawił się w ogródku swoich dziadków w miejscowości Le Vernet w południowo-wschodniej Francji. Babcia i dziadek właśnie szykowali się do podróży, ale gdy chcieli wsadzić wnuka do samochodu, zorientowali się, że chłopca nigdzie nie ma. Dwóch świadków twierdziło, że widziało dziecko idące samo ulicą. Jak tłumaczyli, nie widzieli w tym niepokojącego, bo okolica jest spokojna i wszyscy się znają. Wydawało się niemożliwe, by chłopcu wydarzyła się tam jakaś krzywda. Niestety, najwyraźniej stało się inaczej. Dziecko dosłownie zapadło się pod ziemię.
2,5-letni Emile został rozjechany przez samochód? "Albo ciało zostało ukryte po wypadku, albo zabrane"
Początkowo policjanci przyjęli, że udział osób trzech w tym zaginięciu jest wątpliwy, a dziecko po prostu uciekło z ogródka i gdzieś zabłądziło. Z czasem jednak, gdy nie udało się znaleźć chłopca w bliskiej okolicy, powstały inne teorie. Bo przecież to mało prawdopodobne, by 2,5-latek samodzielnie odszedł tak daleko i by 800 poszukujących go żandarmów, strażaków i wolontariuszy nie mogło go znaleźć. Teoria, którą ujawnił jeden z żandarmów podczas konferencji prasowej, jest przerażająca. "Albo ciało zostało ukryte po wypadku, albo zabrane" - powiedział, sugerując, że ktoś mógł niechcący rozjechać chłopca samochodem, a potem zatrzeć ślady wypadku, zabierając ciało. Poszukiwania trwają.