Tak doszło do katastrofy

2008-08-09 11:48

Tak przerażającej katastrofy nie było od dawna! W czeskiej Studence rozbił się pełen ludzi pociąg, jadący z Krakowa do Pragi. Kiedy na miejsce przyjechały ekipy ratunkowe, wyglądało, że ofiary śmiertelne trzeba będzie liczyć w dziesiątkach, może nawet w setkach.

Przez cały wczorajszy dzień trwało szacowanie skutków tej katastrofy. Okropny bilans doszedł do 7 zabitych i 67 rannych. Wśród ofiar jest jeden Polak. Wielu naszych rodaków odniosło ciężkie rany.

Ten dzień zapowiadał się spokojnie. Punktualnie o godz. 7 rano z Dworca Głównego w Krakowie wyrusza pociąg Eurocity "Comenius". W czeskiej Pradze ma być o godz. 13.59. W ekspresie jest 137 Polaków. Większość z nich to młodzi ludzie. Jadą na koncert rockowy zespołu Iron Maiden.

Granicę w Zebrzydowicach pociąg przekracza o godz. 9.18. Kiedy ponownie rusza, ma już kilka minut opóźnienia. Ale nikt się tym nie przejmuje. Nikt nie wie, że gdyby nie te minuty, udałoby się uniknąć katastrofy...

Desperacka walka

Niespełna półtorej godziny później, kiedy "Comenius" wjeżdża do Studenki (ok. 30 km od Ostrawy, 350 km od Pragi), dochodzi do tragedii. Pociąg właśnie zbliża się do remontowanego wiaduktu. Nagle z wielkiej konstrukcji odrywają się metalowe części i lecą prosto pod koła pędzącego pociągu.

Czeski maszynista próbuje rozpaczliwie zahamować. Niestety, rozpędzonego do 140 km/h stalowego giganta nie udaje się zatrzymać. - Starałem się, naprawdę się starałem - krzyczy zszokowany maszynista. - Udało mi się wyhamować do ok. 120 km, i to wszystko - mówi załamany.

Zaraz potem nastaje wstrząsająca cisza, którą po minucie zaczęły przeszywać jęki rannych. Ci, którzy mogą,w panice wyskakują przez okna. Część gnana strachem stara się odbiec od pociągu jak najdalej. Inni pomagają rannym wydostać się z wraku. Na miejscu katastrofy błyskawicznie zjawia się policja, straż pożarna i pogotowie. Rusza wyścig z czasem o uratowanie ciężko rannych, przygniecionych tonami żelastwa.

Przerażające wieści

Cały dzień trwało liczenie ofiar. Po południu z Czech przychodziły informacje o 7 zabitych i 67 rannych. Według czeskich mediów jedną ze śmiertelnych ofiar był nasz rodak. Aż 11 Polaków zostało rannych, w tym trzech bardzo ciężko.

Do Czech poleciał premier Donald Tusk (51 l.), który na miejscu spotkał się z szefem czeskiego rządu Mirkiem Topolankiem (51 l.). Obaj premierzy podziękowali ratownikom za ich ciężką pracę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki