Jak podaje "New York Post" do niebezpiecznego zdarzenia doszło w czwartek wieczorem. Część gości baru była na położonym nad wodą tarasie i oglądała wspólnie mecz. W pewnym momencie taras nie wytrzymał obciążenia i runął w dół.
W chwili wypadku było na nim około stu osób, większość z nich znalazła się w wodzie. Niemal natychmiast rozpoczęła się akcja ratunkowa. Gości powyciągano z wody, jednak nie wszystkich... Według policji zaginiona była co najmniej jedna osoba, sprowadzono więc na miejsce nurków.
- Byłem wewnątrz baru razem z rodziną i przyjaciółmi, kiedy nagle usłyszeliśmy głośny huk, a zaraz po nim przeraźliwy krzyk ludzi. Początkowo myśleliśmy, że to łódź uderzyła o taras. Wstałem i zobaczyłem przez okno, że goście baru byli w wodzie. A ci, którzy stali na brzegu, pomagali wydostać się poszkodowanym - relacjonował tuż po zdarzeniu dziennikarzom jeden ze świadków, Martin Torres (42 l.), który do Miami przyleciał z Los Angeles. - Dla wszystkich to był szok, zapanował chaos. Ludzie płakali, nikt na początku nie miał pojęcia, co się stało - dodał.
Policja prowadzi dochodzenie, które ma ustalić przyczynę zawalenia się tarasu.