Adresatami morderczych przesyłek byli m.in. prezydent Francji Nicolas Sarkozy (55 l.), kanclerz Niemiec Angela Merkel (56 l.) i premier Włoch Silvio Berlusconi (74 l.). W ostatniej chwili zamachy udaremniono. Paczki eksplodowały za to w kilku ambasadach w Atenach, stolicy Grecji. Cudem nikt nie zginął.
Przeczytaj koniecznie: Grecja: Bomby w ambasadach Rosji, Niemiec, Szwajcarii i Bułgarii
Służby specjalne zatrzymały dwóch mężczyzn, odpowiedzialnych za poniedziałkowe pocztowe zamachy. Psychoza strachu wciąż jednak paraliżuje Europę. I nic dziwnego - wciąż nie wiadomo, kto stał za zamachami i ile jeszcze paczek krąży po Starym Kontynencie. Grecy na razie nie podają, kim są zamachowcy i kto im pomagał.
Zaczęło się w poniedziałek. Wtedy w centrum Aten eksplodowała pierwsza z bomb. Całe szczęście do eksplozji doszło, nim dotarła do adresata. Wybuchła w aucie kuriera. Mężczyzna został lekko ranny. Zaalarmowana policja odnalazła kolejne paczki, które zostały rozbrojone. Bomby miały trafić do ambasad Meksyku i Holandii. We wtorek stolicą Grecji znów wstrząsnęła seria wybuchów. Do ambasad Szwajcarii, Bułgarii, Chile i Rosji pocztą dotarły paczki z materiałami wybuchowymi. Policja musiała je po kolei detonować.
Patrz też: Chciała podkładać bomby w kantorach
Celem terrorystów byli też prezydent Francji Nicolas Sarkozy, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Włoch Silvio Berlusconi i instytucje europejskie w Belgii i Luksemburgu. Na szczęście ładunki, które do nich wysłano, zostały w porę unieszkodliwione.