Tym żyje dziś cała Francja. Choć testy atomowe w Algierii odbywały się ponad 40 lat temy, to dopiero teraz ujawniono wstrząsające raporty z ich przebiegu. Okazało się, że Francuzi nie mieli litości dla rekrutów, w czasach gdy trwał wyścig zbrojeń narażali na śmiertelne promieniowanie setki żołnierzy nieświadomych zagrożenia.
Według cytowanego przez dziennik "Le Parisien" dokumentu, w latach 1960-66 próby zawsze przebiegały tak samo. W 20 minut po wybuchu bomby atomowej piechurzy - na rozkaz - ruszali w kierunku miejsca eksplozji. "Natarcie" zatrzymywane było dopiero w odległości około 700 metrów od punktu zero. Czołgiści jeszcze bardziej ryzykowali – musieli podjechać na niecałe 300 m do atomowego leja.
Szokuje również tłumaczenie takiego postępowania, jakie na końcu dokumentu zamieścił jego autor. Posyłanie ludzi na pewną śmierć miało pomóc "zbadaniu efektów fizjologicznych i psychologicznych, wywołanych na człowieku przez broń atomową", aby” przygotować Francję na ewentualne zmagania wojenne”.