Kamala Harris, Donald Trump

i

Autor: AP PHOTO Kamala Harris, Donald Trump

Wybory w USA

To były ostatnie wybory w USA? Mówiły tak OBIE strony barykady

Te wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych mogą być ostatnimi - takimi oskarżeniami przerzucały się obie strony barykady na chwilę przed decydującym głosowaniem. Zarówno ze strony Demokratów, jak i Republikanów padały słowa, w których przedstawiano rywali jako "zagrożenie dla demokracji" mogące zagrozić nie tylko swobodom obywatelskim, ale i samej instytucji wyborów.

Zarówno Donald Trump, jak i Kamala Harris oskarżali się nawzajem o bycie zagrożeniem dla demokracji. Zwolennicy obu stron mówili, że te wybory są ostatnimi

Teraz mamy już pewność, że następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych będzie Donald Trump. Kamala Harris poniosła druzgocącą porażkę, zdobywając 226 głosów elektorskich, podczas gdy Donald Trump ma ich już 295. Do wygrania wyborów niezbędne jest zdobycie 270 głosów. Na chwilę przed głosowaniem obie strony obrzucały się bardzo podobnymi oskarżeniami. Zarówno ze strony Demokratów, jak i Republikanów padały słowa, w których przedstawiano rywali jako "zagrożenie dla demokracji" mogące zagrozić nie tylko swobodom obywatelskim, ale i samej instytucji wyborów. Te wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych mogą być ostatnimi - mówili czołowi zwolennicy obu stron, choćby Elon Musk i Oprah Winfrey. Najbogatszy człowiek świata ogłaszał podczas wywiadu udzielanego Joe Roganowi: „Głosuj, jakby twoja przyszłość od tego zależała, ponieważ tak jest. To ostatnia szansa... Myślę, że to ostatnie wybory. Jeśli Trump nie wygra, to będą to ostatnie wybory”. „Jeśli jutro się nie pojawimy [w lokalach wyborczych - dopisek SE], całkiem możliwe, że nigdy więcej nie będziemy mieli okazji oddać głosu” — powiedziała w podoby sposób Oprah Winfrey, namawiając do oddania głosu na Kamalę Harris. „Cały ten niepokój i strach, które czujesz, czujesz je, bo wyczuwasz niebezpieczeństwo” - mówiła celebrytka.

Niektórzy naprawdę już mają dość demokracji i wyborów? Jak zwykle na ulicach są protesty przeciwko wynikom, ale o wiele mniejsze, niż przewidywano

Czy te wybory naprawdę mogą być ostatnimi, a demokracja w USA się skończy? Na pewno niektórzy już mają do niej jakieś zastrzeżenia, bo na ulicach amerykańskich miast, w tym Chicago czy Waszyngton, pojawiły się już pierwsze grupy demonstrantów protestujących przeciwko wygranej Donalda Trumpa w wyborach. Są wśród nich osoby z flagami Palestyny, zwłaszcza w Chicago. Trudno powiedzieć, czy osoby te domagają się likwidacji instytucji wyborów, czy może po prostu chcą jakoś wyrazić swoje niezadowolenie. Przypomnijmy, że w 2016 roku na ulice wyszli zwolennicy Hillary Clinton, która też przegrała wówczas z Trumpem. Protesty były wtedy większe i bardziej burzliwe, choć oczywiście nie tak, jak te urządzone przez radykalnych zwolenników Trumpa w 2020 i 2021 roku, w szczególności tych, którzy szturmowali Kapitol. Przed tymi wyborami wielu przewidywało nastanie chaosu i czasu zamieszek, a nawet podział Ameryki. Póki co, odpukać, protesty są niewielkie i wojny domowej na horyzoncie nie widać.

Sonda
Kto jest zagrożeniem dla demokracji, Donald Trump czy Kamala Harris?

Wybory w Stanach Zjednoczonych! Sprawdź, ile wiesz o prezydentach USA [QUIZ]

Pytanie 1 z 8
Którego prezydenta wybierali Amerykanie?
Czeka nas wojna handlowa z USA

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają