W pałacu położonym nad Morzem Czarnym na działce 39 razy większej niż księstwo Monako, a więc mającej około 80 kilometrów kwadratowych znajdują się nie tylko osobiste pokoje, ale też podziemny klub do striptizu, prywatny kościół i lodowisko. Rezydencja ma podobno własną winiarnię, spa, siłownię oraz sekretny tunel prowadzący prosto na plażę. Wszystko to oczywiście urządzone jest z ogromnym przepychem. Podobno nawet szczotki do toalet kosztowały po 3 tysiące złotych, a cały pałac ma być wart pięć miliardów złotych. Według Nawalnego wszystko to z ukradzionych pieniędzy... Tymczasem przedstawiciele Kremla odpowiadają, że rezydencja wcale nie należy do Putina, a sam prezydent Rosji skomentował po kilku dniach od opublikowania filmu Nawalnego, że pałac nie należy ani do niego, ani do jego rodziny.
Kto więc jest właścicielem tego luksusowego zakątka? - Teraz nie będzie to już tajemnicą: to ja jestem beneficjentem - powiedział Arkadij Rotenberg w sobotę kanałowi Mash na komunikatorze Telegram. Rotenberg jest rosyjskim miliarderem i przyjacielem prezydenta Rosji. Dodał, że chciał zamienić posiadłość w hotel i rozwinąć biznes turystyczny. Dodał też, że mówi dopiero o tym teraz, bo wokół jego rezydencji wybuchła awantura.