To nie Władimir Putin kazał zabić Jewgienija Prigożyna? Amerykańska teoria na temat śmierci szefa Grupy Wagnera
Śmierć Jewgienija Prigożyna nadal budzi wiele pytań i wątpliwości. Chociaż wśród komentatorów przeważa teoria, zgodnie z którą szef Grupy Wagnera naprawdę zginął w katastrofie lotniczej w Moskwie i że odpowiada za to Kreml, są też inne domysły. Przykładowo General SVR, którego autorzy podają się za dawnych agentów rosyjskich służb utrzymuje, że Prigożyn tak naprawdę żyje. Były agent brytyjski Christopher Steele twierdzi zaś, iż to Nikołaj Patruszew, szef rosyjskich służb mógł zlecić zabójstwo. Teraz na ten temat wypowiedzieli się analitycy z amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Za śmiercią Jewgnieja Prigożyna w katastrofie samolotu wcale nie musi stać Władimir Putin - piszą. Zabójstwo szefa wagnerowców mogli zlecić ludzie z rosyjskiego ministerstwa obrony. Według byłego dziennikarza śledczego BBC Andrieja Zacharowa resort obrony Rosji próbował stłumić działania wagnerowców w Afryce, co spotykało się z oporem Prigożyna. Teraz ministerstwo chce zrobić z wagnerowców rosyjskie "mięso armatnie" i wykorzystać ich jak najszybciej w wojnie na Ukrainie.
Bunt w Rosji i katastrofa lotnicza, w której miał zginąć Prigożyn. O co chodzi?
Samolot lecący z Moskwy do Sankt Petersburga z całym dowództwem Grupy Wagnera na pokładzie rozbił się w obwodzie twerskim w Rosji, zaledwie 50 kilometrów od rezydencji Władimira Putina na Wałdaju. Wszyscy pasażerowie i członkowie załogi zginęli na miejscu. W mediach pojawiły się zdjęcia płonących szczątków maszyny, a potem rosyjska agencja transportu lotniczego potwierdziła, że wśród ofiar jest m.in. Jewgienij Prigożyn. Od początku mnożyły się teorie na temat śmierci szefa Grupy Wagnera, niektórzy nawet podważają to, czy w ogóle zginął. Przecież w 2019 roku już raz przedwcześnie ogłoszono jego śmierć. W mediach społecznościowych niektórzy piszą, że Prigożyn mógł sfingować swoją śmierć, a tak naprawdę uciec drugim samolotem widzianym blisko miejsca katastrofy inni zapewniają, że tuż przed startem na pokład wniesiono paczkę z drogim winem i tam ukryto bombę. Teorię o ładunku wybuchowym podłożonym w maszynie zdają się potwierdzać filmy ukazujące moment, w którym samolot spada na ziemię. Najpierw pojawia się dym, potem maszyna bezwładnie runęła w dół. Wszystko rozegrało się w ciągu sekund. Wśród komentarzy dotyczących zdarzenia w obwodzie twerskim dominuje teoria, zgodnie z którą szef Grupy Wagnera faktycznie nie żyje, a jego śmierć była zamachem i zemstą Kremla za czerwcowy bunt w Rosji. Nie ukrywający swojego niezadowolenia z nieudolnego zarządzania rosyjską armią Prigożyn poprowadził wówczas swoich ludzi na Moskwę, ale po negocjacjach z Władimirem Putinem i Alaksandrem Łukaszenką zatrzymał się. Kazano mu wyjechać na Białoruś, rzekomo za gwarancję nietykalności.