"Leniwa i niekompetentna latynoska sędzia promowana przez Obamę" - tak Roy Den Hollander pisał w wydanej własnym sumptem książce o swojej przyszłej ofierze, Esther Salas. Nowojorski prawnik znany był z niechęci do kobiet i media za oceanem okrzyknęły go już "antyfeministycznym zabójcą". Czy taki był właśnie motyw jego zbrodni? Tę tajemnicę Hollander zabrał ze sobą do grobu, bo chwilę po tym, jak w Nowym Brunszwiku zastrzelił 20-letniego syna Salas i krytycznie ranił jej męża, sam zginął od kul, według wstępnych ustaleń strzelając do siebie w samochodzie.
Zbrodnia miała miejsce w poniedziałek w domu sędzi, do którego Hollander zapukał przebrany za kuriera. Salas była w tym czasie w piwnicy i nic jej się nie stało. Sprawa budzi wiele podejrzeń i powoduje plotki, ponieważ kobieta ostatnio zajmowała się pewną sprawą powiązaną z procesem Jeffreya Epsteina i Ghislaine Maxwell, którzy według nowojorskiej prokuratury zorganizowali pedofilską siatkę i stręczyli nieletnie dziewczyny sławnym i bogatym. Chodzi o pozew wytoczony Deutsche Bank przez inwestorów, którzy czują się pokrzywdzeni działaniami banku polegającymi na zlekceważeniu zagrożenia ze strony Epsteina. Bank prowadził z nim interesy nawet wtedy, gdy w 2008 roku po raz pierwszy usłyszał wyrok za zmuszanie nieletnich do prostytucji.