Nowe fakty w sprawie wybuchu Tesli przed hotelem Donalda Trumpa. Policja podała, ze sprawcą jest żołnierz Matthew Livelsberger
Co tam się wydarzyło? 1 stycznia eksplodowała Tesla Cybertruck zaparkowana przed należącym do prezydenta elekta Trump International Hotel w Las Vegas. Zginął tylko kierowca wynajętego pojazdu. Hotel Trumpa, pojazd zbudowany przez firmę Elona Muska... trudno nie dopatrywać się tutaj motywów politycznych. W spalonym wnętrzu pojazdu policja znalazła domowej roboty bombę zbudowaną m.in. przy użyciu fajerwerków i kompletnie zwęglone zwłoki mężczyzny. Jego dokumenty były jednak niemal nietknięte. Okazało się, że zamachowiec z Cybertrucka to żołnierz jednostek specjalnych Matthew Livelsberger, a tuż przed eksplozją, gdy tylko uruchomił mechanizm, strzelił sobie w głowę. Jak podała policja, Livelsberger był starszym sierżantem, ostatnio służył w Stuttgarcie w Niemczech, w 10. Grupie Sił Specjalnych, w 2009 roku był w Afganistanie. "New York Post" pisze, że 37-latek pokłócił się z żoną dzień po Świętach. Kobieta miała mu powiedzieć, ze wie o jego zdradzie małżeńskiej. Wtedy opuścił dom, zostawiając tam żonę i małą córeczkę, wynajął Teslę i pojechał nią z Colorado Springs do Las Vegas, gdzie dokonał zamachu. Oszalał z powodu kłopotów osobistych? Został w jakiś sposób wrobiony? Póki co znaleziono ciekawe tropy. Otóż zarówno Livelsberger, jak i sprawca noworocznego zamachu w Nowym Orleanie służyli w armii i stacjonowali w Fort Bragg, byli też w Afganistanie w tym samym roku. Nie jest jednak jasne, czy się znali. Tymczasem wuj 37-latka opowiadał w mediach, że siostrzeniec był zwolennikiem Trumpa i patriotą. Jego zdaniem nie mógł to być w ogóle zamach na Trumpa, przynajmniej nie zaplanowany przez Matthew Livelsbergera.
Co wydarzyło się w Las Vegas przed hotelem Trumpa? Prezydenta elekta najprawdopodobniej tam nie było
Wczoraj późnym popołudniem czasu polskiego Tesla Cybertruck zaparkowana przed należącym do prezydenta elekta Trump International Hotel w Las Vegas eksplodowała. Zginęła jedna osoba - to kierowca wynajętego pojazdu. Siedem osób zostało niegroźnie rannych, budynek nie został uszkodzony. Wszystko wskazuje na to, że nie był to przypadek. Policja traktuje to zdarzenie jako prawdopodobny akt terroru, bo w pojeździe umieszczono dużą ilość fajerwerków i paliwo, a także specjalny system detonacji. Donalda Trumpa najprawdopodobniej nie było w Las Vegas w momencie zamachu. Nie wiadomo, czy zdarzenie ma jakiś związek z niedawnym zamachem terrorystycznym w Nowym Orleanie, w którym kierowca inspirowany radykalnym islamem rozjechał pickupem 15 osób na śmierć i ranił kilkadziesiąt. Także Elon Musk stwierdził, że sprawa "wygląda na prawdopodobny akt terroryzmu". Śledztwo trwa.