W poniedziałek, 6 maja, analityk Stephen Bryen, zastępca podsekretarza stanu w Pentagonie za prezydentury Ronalda Reagana, przekazał w artykule dla "Asia Times", że Francja wysłała do Słowiańska na wschodzie Ukrainy około 100 żołnierzy z 3. pułku piechoty Legii Cudzoziemskiej. Ich zadaniem będzie pomoc armii ukraińskiej w odpieraniu ofensywy Rosji w Donbasie. Dodał co prawda, że w zdecydowanej większości nie są to obywatele Francji. "A to oznacza, że rząd w Paryżu zdecydował się na rozwiązanie kompromisowe, ponieważ chciał uniknąć wysyłania na front własnych obywateli" - powiedział. Nie krył jednak, że w jego ocenie ta decyzja jest "niezwykle prowokacyjna" i wiąże się z potencjalnym ryzykiem eskalacji w relacjach Rosji z państwami Zachodu, bo "nie ma możliwości, by żołnierze Legii Cudzoziemskiej udający się na Ukrainę mogli wjechać tam z innego kraju niż Polska".
NATO w sposób poufny wyznaczyło czerwone linie
To wszystko potęguje obawy o nasze bezpieczeństwo. Tymczasem włoski dziennik "La Repubblica", powołując się na solidne źródła, przekazał - również w poniedziałek - że po raz pierwszy od początku wojny na Ukrainie NATO w sposób bardzo poufny i bez oficjalnych komunikatów wyznaczyło niedawno co najmniej dwie czerwone linie, po których mogłoby dojść do bezpośredniej interwencji w konflikt Rosji z Ukrainą.
Polska jest zagrożona?
Mogłoby się to stać w przypadku włączenia się Białorusi w wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, a także gdyby Rosja zaatakowała jeden z krajów bałtyckich, Polskę albo Mołdawię. Dziennik doprecyzowuje, że na razie nie istnieją plany operacyjne, które przewidywałyby wysłanie wojsk, ale rozważane są możliwe plany kryzysowe.