Donald Trump (78 l.) z ogromną przewagą pokonał w wyborach prezydenckich Kamalę Harris (60 l.). Choć wielu komentatorów spodziewało się jego wygranej, niewielu sądziło, że dosłownie zmiecie swoją oponentkę. 20 stycznia po raz drugi w swoim życiu zostanie oficjalnie zaprzysiężony na prezydenta USA. I zrobi to w typowym dla siebie stylu, czyli z wielką pompą. Na tydzień przed uroczystościami lista gości wciąż nie jest do końca potwierdzona, już teraz wiadomo jednak, że zaprzysiężenie ma wyglądać inaczej, niż jakiekolwiek wcześniejsze w historii kraju. Dotąd zazwyczaj było tak, że na inaugurację kadencji prezydenta USA przybywali dygnitarze waszyngtońskiego korpusu dyplomatycznego. Tym razem - jak podaje PAP - obecna może być cała plejada zagranicznych przywódców - od szefów państw i rządów, przez przewodniczących partii po ministrów spraw zagranicznych.
Trump chce mieć wielki dzień. Takiej pompy jeszcze nie było
Na razie obecność potwierdzili "ulubiony prezydent" Trumpa, czyli prezydent Argentyny Javier Milei oraz prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili, która - choć opuściła pałac prezydencki - nadal uważa się za pełniącą urząd głowy państwa. Na liście zaproszonych gości, którzy wciąż nie potwierdzili przybycia, ale również go nie wykluczyli znaleźli się między innymi: premierka Włoch Giorgia Meloni, premier Węgier Viktor Orban i prezydent Salwadoru Nayib Bukele. Trump osobiście zaprosił także przywódcę Chin Xi Jinpinga. Wiadomo jednak, że ten nie przybędzie, wyśle natomiast wiceprzewodniczącego ChRL Hana Zhenga albo szefa dyplomacji Wanga Yi. Oprócz Chin na podobnie wysokim szczeblu reprezentowane będą inne ważne kraje Azji - Indie i Japonia, które wyślą szefów dyplomacji, S. Jaishankara i Takeshiego Iwayę.
Mateusz Morawiecki poleci świętować sukces Trumpa?
"New York Post" podał, że zaproszenia nie dostał z kolei Wołodymyr Zełenski. Pytany o to Trump potwierdził, że nie zaprosił ukraińskiego przywódcy. Dodał jednak, że "z chęcią by go przyjął", gdyby Zełenski chciał przyjechać. Zełenski powiedział z kolei autorowi podcastu Lexowi Fridmanowi, że chciałby udać się do Waszyngtonu, lecz mógłby opuścić kraj w czasie wojny tylko na osobiste zaproszenie od Trumpa. Poza urzędującymi przedstawicielami władz państwowych, do stolicy USA przyleci 20 stycznia wielu głównie prawicowych polityków, utrzymujących dobre stosunki z nowym amerykańskim prezydentem: m.in. były przywódca Brazylii Jair Bolsonaro i lider brytyjskiej skrajnej prawicy Nigel Farage. Jako szef partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) przybyć ma również były premier RP Mateusz Morawiecki.