Jej śmierć wywołała poruszenie nie tylko wśród Brytyjczyków, ale na całym świecie. Królowa Elżbieta, symbol Wielkiej Brytanii, rządziła wspólnotą 70 lat. Zmarła 8 września w wieku 96 lat. Odeszła w spokoju, w swoim ulubionym zamku Balmoral, przy jej łóżku czuwała najbliższa rodzina. Początkowo sugerowano, że królowa po prostu zmarła ze starości, takiego zwrotu użyto nawet w akcie zgonu monarchini. Jednak ostatnie jej oficjalne zdjęcie, wykonane w czasie spotkania z byłą już premier Liz Truss, kazało się zastanawiać, czy królowa nie była przypadkiem poddawana leczeniu. Na fotografii widać bowiem jej sine, niemal czarne dłonie. Teraz okazuje się, że prawda o jej śmierci jest inna, niż się mówiło.
Śmierć królowej Elżbiety. "Ostatni rok jej życia był bardzo bolesny"
Wkrótce ukaże się najnowsza biografia królowej autorstwa Gylesa Brandretha, z której wynika, że ostatni rok życia Elżbiety II był prawdziwą katorgą. "Słyszałem, że królowa miała ciężką postać szpiczaka – raka szpiku kostnego – co wyjaśniałoby jej zmęczenie i utratę wagi oraz problemy z poruszaniem się, o których często mówiono nam w ciągu ostatniego roku" - napisał. Dodał, że choroba była niezwykle bolesna, a królowa cierpiała. Cytuje go "The Sun".
Królowa Elżbieta chorowała na raka. "Ból kości"
"Najczęstszym objawem szpiczaka jest ból kości, szczególnie miednicy i dolnej części pleców". Nie miała jednak zamiaru się poddawać. Podobno powiedziała damie dworu, że musi się trzymać, bo z pewnością tego chciałby jej mąż, książę Filip, który zmarł w 2021 roku. "Walczyła do końca, nie użalała się nad sobą" - pisze biograf. Przypomina jednak, że w ciągu ostatniego roku jej życia zdarzyło się kilka sytuacji, w których królowa musiała rezygnować z pełnienia obowiązków, a nawet położyć się na jakiś czas w szpitalu. "To właśnie był skutek tej choroby".