- To może najpierw mama. Skąd się wzięła się u tak młodej osoby jak pani syn chęć pomagania drugiemu człowiekowi? W dzisiejszych czasach mówi się, że młodzież jest pozbawiona takich cech jak współczucie.
Ewa Kozakiewicz: - Tomek już jako mały chłopiec był bardzo aktywny, zawsze miał różne pomysły. Dokładnie pamiętam tragiczne wydarzenia z września 2001 roku. Tomek był wtedy zaledwie pięcioletnim chłopcem, a już pokazał, że nie może stać obojętnie i przyglądać się tragedii innych ludzi. Zaczął na kartkach papieru malować flagi amerykańskie, chodził do sąsiednich domów i sprzedawał je - po dolarze. W ten sposób nazbierał 23 dolary, które później przekazaliśmy do Czerwonego Krzyża. Ale to niejedyny taki gest. W szkole podstawowej zorganizował akcję zbierania butelek i puszek. Uzbierane pieniądze zostały przeznaczone na nowy szkolny plac zabaw. Tomek zawsze zwracał uwagę na to, co dzieje się wokół niego.
Ale ta pomoc nie dotyczy zdaje się tylko Stanów?
- Oczywiście, że nie. Kiedyś Tomek usłyszał w domu rozmowę na temat pomocy chorym dzieciom w Polsce. Długo nie musieliśmy czekać... Wymyśliliśmy wspólnie, że zorganizujemy imprezę dla dzieci, podczas której będziemy zbierać pieniądze na budowę basenu do rehabilitacji w sanatorium dziecięcym w Polanicy-Zdroju. Pochodzimy z Kłodzka, więc siłą rzeczy jak mamy pomóc, to wybieramy dobrze nam znane okolice.
- Dobrze, to może teraz o muzyce. Tomku, od kiedy zawładnęła twoim życiem?
Tomek Kozakiewicz: - Już od najmłodszych lat interesowałem się muzyką. Jednak tak na poważnie przygoda z nią zaczęła się jakieś dwa-trzy lata temu. Nigdy nie chodziłem do szkoły muzycznej, jednak od dwóch lat należę do męskiego Chóru Ogińskiego.
- Tam spotkaliście Ewę Lewandowską?
Ewa Kozakiewicz: - To był przypadek, że na swojej drodze spotkaliśmy Ewę. Przedstawiono nam ją na jednym z koncertów Chóru Ogińskiego w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku. Zanim ją poznaliśmy, Tomek był samoukiem. Ewa "spadła nam jak gwiazdka z nieba". Młodziutka Polka zgodziła się przesłuchać Tomka i tak się zaczęło. Każdego tygodnia jeździmy na Greenpoint. Po każdej lekcji głos syna ulega zmianie. Ewa naprawdę dużo z Tomkiem pracuje. Ona ma wspaniałe podejście do młodych, a do tego sama śpiewa, koncertuje, udziela lekcji. Jest świetnym nauczycielem. Mało tego - potrafi nawiązać kontakt z dziećmi w różnym wieku. Choć jest osobą niedowidzącą, jej błyskawiczny kontakt z uczniami z pewnością wpływa na rozwój głosu i dodaje pewności dziecku.
- Kto najczęściej zaprasza Tomka na występy?
- Zapraszany jest głównie przez polonijne organizacje. Polish Gift of Life, polski klub w Glen Cove, Friends of Copiague a także Fundację "Uśmiech Dziecka".
- Tomku, jakimi osiągnięciami możesz się pochwalić?
Tomek Kozakiewicz: - W 2010 zdobyłem pierwszą nagrodę w konkursie Woodland Idol, na imprezie organizowanej przez radio na Long Island. Występowałem na kilku estradach na Long Island. W ubiegłym roku w okresie świątecznym zorganizowaliśmy koncert przy udziale Ewy Lewandowskiej, grupy muzycznej z Glen Cove Nos Te Domine pod kierunkiem Bogdana Czerwonki.
- Z kim chciałbyś wystąpić?
- Niewątpliwie na scenie chciałbym znaleźć się obok Michaela Buble. Do tej pory udało mi się zaśpiewać z Ewą Lewandowską. Dla mnie to bardzo duże wyróżnienie.
- A twój muzyczny idol?
- Frank Sinatra i właśnie Buble.
- Masz jeszcze czas na inne hobby niż śpiewanie?
- Nie ukrywam, że niewiele mam wolnego czasu. Jednak próbuję go tak zorganizować, aby w moim życiu znalazło się miejsce na moją ulubioną grę w lacrosse. Bardzo lubię podróżować i pomagać innym potrzebującym. Jestem już zaproszony na następny rok do Polski na koncert z okazji dnia Bystrzycy Kłodzkiej.