Tomek Moczerniuk wie gdzie bije dobre serce Polonii. Czynienie dobra jest po prostu… dobre

2014-10-05 0:40

Znamy go od lat, często opisujemy organizowane przez niego akcje i imprezy. Działalność Tomasza Moczerniuka została dostrzeżona również w Polsce. Prezydent Bronisław Komorowski odznaczył go Srebrnym Krzyżem Zasługi!

Gratulacje Tomku, wyglądasz na szczęśliwego człowieka?

- O tak… Ten krzyż jest najpiękniejszą klamrą spinającą całe 11 lat mojej działalności społecznej i charytatywnej - od momentu kiedy wraz z Przyjaciółmi Pauli zaczęliśmy organizować pierwsze imprezy dobroczynne w metropolii nowojorskiej. Co ciekawe i niesamowite podczas uroczystości wręczenia w Konsulacie spotkałem osobę, którą po raz ostatni widziałem właśnie 11 lat temu, kiedy zaczynałem przecierać szlaki w działalności pro-bono. W 2003 roku Łukasz, inaczej znany jako Polander, odpowiedział na nasz apel ratowania Pauli i zaprosił nas na zorganizowaną przez siebie polonijną imprezę hip-hopową na Greenpoincie. Widziałem go więc nocą, w jakiejś ciemnej knajpie na dodatek w kapturze na głowie, ale mimo wszystko w Konsulacie rozpoznałem go po... oczach! Podszedłem do niego i porozmawialiśmy sobie serdecznie przez chwilkę.
Po drugie ten medal to także mój hołd i podziękowanie dla wszystkich wolontariuszy, z którymi kiedyś zrobiłem coś Dobrego - czy było to spełnienie marzenia chorego dziecka, czy zorganizowanie koncertu lub innej imprezy dobroczynnej. W szczególności dla pierwszych wolontariuszy z grupy Przyjaciele Pauli oraz wszystkich twórców Fundacji Mam Marzenie, Polonii for Kids, projektu Cała Polonia Czyta Dzieciom, zespołu pieśni i tańca Polanie oraz moich przyjaciół w Polskiej Szkole w Bridgeport.
Wreszcie ten piękny Krzyż jest koloru srebrnego. Jestem osobą ambitną, więc będę teraz pracował na konto innego, z troszeczkę bardziej szlachetnego kruszcu…

To miłe, że ktoś dostrzegła pracę społecznika…

- Jeśli się człowiek decyduje na pójście drogą charytatywną i życie społecznika to nie po to, aby szukać wyróżnień, pchać się na okładki gazet. Musi się wręcz liczyć z tym, że zamiast słowa „dziękuję” usłyszy pytanie „ile z tego masz?” Na początku robiłem to, bo uważałem, że nie można bezdusznie przejść wobec czyjejś krzywdy. Potem okazało się, że czynienie Dobra jest po prostu... dobre i że do danej osoby wraca.
Teraz mam jeszcze jedną motywację: chcę być przykładem i pokazać moim dzieciom, że zawsze trzeba najpierw myśleć o innych i że tak niewiele potrzeba, żeby pomóc. To już procentuje, bo moja 9-letnia córka Ida co chwila wymyśla jakieś sposoby na uzbieranie kilku groszy na różne fundacje - tworzy obrazki, wiersze, bransoletki i sprzedaje je wśród znajomych i przed domem wśród sąsiadów, a potem te grosze wpłacamy na jakieś konto.

Co dalej? Chyba nie spoczniesz na laurach?

- Na pewno nie! Motywować mnie nie trzeba, bo taką mam naturę, że chcę działać i nuda mnie po prostu dołuje. Czasu też już więcej nie wyśrubuję, bo przecież godzę wolontariat z pracą i z rodziną. Ale mam nadzieję, że tak prestiżowe wyróżnienie pomoże mi w kilku projektach i otworzy mi parę drzwi. W przeszłości niestety wiele z nich pozostało głuchych na moje kołatanie. Na szczęście jestem z tego typu, że jeśli nie drzwiami to oknem. Ale rozumiałem to doskonale - do tej pory byłem raczej anonimowy, teraz coraz więcej osób wie, że w 2004 dostałem błogosławieństwo od Jana Pawła II, a w 2014 medal od Prezydenta Polski. Swoją drogą ciekawe co mnie czeka w 2024…

Czego więc możemy się spodziewać?

- Boli mnie to, że choć jesteśmy ósmą najliczniejszą grupą etniczną w USA, nadal jesteśmy postrzegani marginalnie. Ale boli mnie też to, że nasza świadomość społeczna nie stoi tutaj na zbyt wysokim poziomie. Zadawalamy się byle czym, a przecież tak nie musi być. Chciałbym zbudować most porozumienia i współpracy pomiędzy Polakami a Amerykanami, by można było tutaj swobodnie krzewić naszą kulturę i chwalić się bogatymi tradycjami. Wiadomo, że o to walczy się na arenie politycznej, więc zastanawiam się nad tą drogą, choć wiem, że bywa ona bardzo zdradliwa. Niemniej w dalszym ciągu chciałbym poświęcić się pracy dla Polonii w pełnoetatowym wymiarze. W tej chwili robię to z doskoku, spędzając kilka, kilkanaście godzin tygodniowo, ale dzieje się to już po pracy. Uważam, że mam dużo doświadczenia i sporo do zaoferowania. Chciałbym więc zaistnieć w którejś z polonijnych instytucji, organizacji, stowarzyszeniu. Parafrazując panią Kwiatkowską - jestem mężczyzną pracującym, żadnego projektu się nie boję!

Tak jak tego w Bridgeport?

- O tak, szalenie się cieszę, że udało się doprowadzić do szczęśliwego finału projekt nadania skrzyżowaniu imienia Jana Pawła II. To nie była ani łatwa inicjatywa i wiele rzeczy robiliśmy tam po raz pierwszy. Ale zebraliśmy cenne doświadczenie. Inny udany projekt z tego roku to wspólna akcja portalu DobraPolskaSzkola.com oraz fundacji Polonia for Kids – „Cała Polonia Czyta Dzieciom”. Akcja się przyjęła i dzięki The Platta Law Firm będziemy ją kontynuować w tym półroczu. Mam tylko nadzieję, że pojawią się kolejni sponsorzy, bo to będzie oznaczać więcej polskich książek dla naszych dzieci.

Widzimy, że rodzina Cię mocno wspiera…

- Kiedy w poniedziałek przyszedł list nominacyjny moja kochana Ala strasznie się ucieszyła, a Ida - która otworzyła kopertę - nie chciała nawet słyszeć o tym, aby jej mogło tam zabraknąć. W środę Ala miała większe motyle w brzuchu niż ja, a Ida nie mogła doczekać się spotkania z Prezydentem. Mnie cała powaga sytuacji dopadła dopiero w momencie odśpiewywania polskiego hymnu w obecności Prezydenta Polski i takich polonijnych sław jak Ryszard Horowitz…

Rozmawiała Agnieszka Granatowska
Fot. Monika Satur


Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają